piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 26




Rozdział 26
                                      Iris


W ciągu tych paru dni połowa obozu przeszła przemianę. Byli w tym między innymi Noah, Quinn i współlokatorzy Styles’a. Harry osobiście jeszcze nie doświadczył zmiany koloru oczu i widać było, że go to trapi, chociaż zaprzeczał. Swój nastrój tłumaczył zmęczeniem. Chciałam mu jakoś pomóc, ale nie miałam jak. No bo procesu nie przyspieszę, a tylko to mogło by go zmienić. Szłam na trening kiedy dogonił mnie Adam.
- Spieszę się- mruknęłam i starałam się pójść dalej, ale chłopak stanął mi na drodze.- Suń się- warknęłam, a on wyszczerzył się tym swoim paskudnym, rekinim uśmiechem.
- Może trochę grzeczniej, co?- wlepił we mnie spojrzenie lodowato-niebieskich oczu. O wiele lepszy by było czarne. – Musisz odpuścić sobie dzisiaj trening z lamusami. Harry na ciebie czeka w garażu. – omiotłam go spojrzeniem.
- Niby czemu to ciebie przysłał po mnie? – liczyłam moje pytanie zbije go z tropu i faktycznie okaże się, że kłamie. Jednak Adam wzruszył ramionami.
- Byłem pod ręką. No chodź, wiesz, że Harry nie lubi czekam- chwycił mój nadgarstek i pociągnął w stronę wyznaczonego miejsca.
- Ekhm- odchrząknęłam- Adam, znam drogę i świetnie poradzę sobie sama.
- Harry kazał mi cię przyprowadzić osobiście. Widocznie ma dla mnie jakieś zadanie- nie wnikałam tylko szłam dalej za tym psychopatą. Kiedy dotarliśmy do drzwi, Adam jak „gentelman” otworzył mi je i puścił przodem.
- Harry?- rozległo się echo. Odwróciłam się do chłopaka. – No i gdzie on jest?- Adam ponownie się wyszczerzył.
- Zaszła drobna zmiana planów. – zorientowałam się, że to pułapka, ale było już za późno. Adam uniósł łom i walnął mnie nim w czoło. Straciłam przytomność.
                                                           Harry
Siedziałem w biurze kiedy rozległo się pukanie.
- Proszę- powiedziałem a w pomieszczeniu pojawili się Noah i Quinn. – Czy wy nie powinniście mieć treningu?- spojrzeli na siebie zdezorientowani.
- Iris nie przyszła. Myśleliśmy, że po prostu się u ciebie zasiedziała- zamknąłem laptop na którym właśnie pisałem i spojrzałem na nich.
- Jak to Iris nie przyszła?
- No nie pojawiła się na treningu- tłumaczył Noah- Po kwadransie postanowiliśmy, że przyjdziemy tutaj. – wstałem.
- Wracajcie i zacznijcie sami. Pójdę zobaczyć czy nie ma jej w waszym domku- kiedy cała nasza trójka opuściła biuro, zamknąłem je na klucz i pobiegłem do ostatniego domku. Zapukałem trzy razy i wszedłem do środka.- Iris!- wydarłem się. Nie doczekałem się odpowiedzi. Najpierw przebiegłem cały parter w poszukiwaniu dziewczyny. Potem przyszła kolej na górę. Skończyłem na jej pokoju. Tak też nikogo nie było. Usiadłem na jej łóżku i ukryłem twarz w dłoniach. Czemu miałem najgorsze scenariusze? Przecież mogła chcieć pobyć trochę sama. No, ale jednak by powiedziała o tym komuś, pewnie Noah’owi. Inne pozytywne wyjaśnienia też miały niepasujące odpowiedzi. Czyli musiało się coś stać. Modliłem się, żeby nie okazało się, że odeszła. Jeśli faktycznie miała już dosyć obozu , a jej uczucie do mnie nie było silne na tyle, żeby zostać? Nie, nie mogę o tym myśleć. Czy prędzej opuściłem ten dom i ruszyłem w stronę salki gdzie czekali na mnie Noah i Quinn. Dzisiaj ja przeprowadzę z nimi trening. Najpierw minąłem jednak pozostałych.
- Harry!- krzyknął Zayn i podbiegł do mnie. – Możesz mi powiedzieć czemu mnie nie uprzedziłeś?- zapytał zły. Uniosłem brew.
- O czym ci nie powiedziałem, Zayn?- prychnął.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Postanowiłeś wysłać Adam’a na jakąś farmę i nie pytając mnie, przydzieliłeś mi przeprowadzenie treningu?
- Co?- nic z tego nie rozumiałem. Czy tajemnicze zniknięcie Iris i „moje” wysłanie Adam’a na jakąś farmę jakoś się łączyły. Raczej tak. – Gdzie widziałeś go ostatnio?- zapytałem prędko.
- Przyszedł tutaj i mi powiedział to przy wszystkich. – westchnąłem- Coś się stało? – pokiwałem głową.
- Iris zniknęła- Zayn zaklął pod nosem.
- To Adam- powiedział szorstko- Tim spóźnił się kilkanaście minut. Kiedy tu biegł widział jak Adam prowadzi Iris do garażu. Nie zwrócił na to większej uwagi- teraz ja przekląłem.
- Zabiję tego gnojka. Dobra, Zayn. Dokończ trening i później wraz z pozostałymi z naszego domku zajmiecie się obozem do mojego powrotu. Jak coś zabieram Naoh’a i Quinn’a- klepnąłem go w ramię i oddaliłem się w stronę salki, gdzie Iris na co dzień trenuję chłopaków. Posłusznie czekali na mnie.
- Nie było jej?- zapytał zmartwiony Quinn. Pokręciłem głową.
- Adam ją porwał- wyjaśniłem im co do tej pory udało mi się ustalić.
- Każdy z naszych aut ma nadajnik jak kiedyś mówiłeś. Jeśli Adam o tym nie wie, albo zapomniał i nadajnik nadal tkwi gdzieś w samochodzie możemy go namierzyć- zasugerował Noah. Pomyślałem chwilę.
- Na ogół zajmował się tym Malcolm, a za nim ja rozgryzę ten system z Iris może się coś stać- Noah uśmiechnął się słabo.
- Wiesz… Malcolm trochę mnie podszkolił i tak się składa, że będę umiał namierzyć to auto w mniej więcej trzy minuty- spojrzałem na niego jak na zbawiciela.
- Jeśli to zrobisz będziesz moim bohaterem.- pociągnąłem go do biura. Quinn poszedł wraz z nami. Odpaliłem laptopa i podałem go chłopakowi. Chłopak westchnął ciężko i włączył jakiś program. Wpisał tak jakieś kody i inne bzdety i tak jak mówił po trzech minutach pokazała się mapa z czerwonymi kropkami. Jedna się poruszała, pozostałe były w jednym miejscu.
- To nasz cel- wskazał na tą ruszającą się plamkę.- Mówiłeś, że Adam jedzie na jakąś farmę? – skinąłem głową. Noah wskazał inne miejsce.- Za pewne zmierza tu. Farma rodziny McCalisterów. 
- Bierz laptopa. Jedziemy za nimi.




                                                         Iris
Otworzyłam oczy i poczułam potworny ból głowy. Kiedy przejechałam dłonią po bolącym miejscu. Wyczułam guzka i zaschnięta krew.
- Cholera- szepnęłam. Rozejrzałam się. Byłam w jakieś stodole. Miałam skrępowane nogi. No i w kącie siedział Adam.
- Księżniczka się obudziła-zarechotał. – Zabawę czas zacząć.
- Czemu to zrobiłeś?- warknęłam.- Mam prawo wiedzieć- zaśmiał się.
- To ja ustalam twoje prawa. Zdradzę ci powód jeśli… Jeśli zdejmiesz koszulkę- prychnęłam.
- Na serio jesteś zdesperowany- uklęknął koło mnie.
- I tak skończysz bez niej. Teraz pytanie czy sama jej się pozbędziesz i przy okazji dostaniesz odpowiedź czy będę musiał ci pomóc- wywróciłam oczami i pozbyłam się mojego czarnego podkoszulka. Czułam się niezręcznie będąc w koronkowym staniku przed Adam’em. Gwizdnął z uznaniem. – No to teraz już wiem dlaczego Harry na ciebie leci. Cycki to ty masz fajne- bez skrępowania jego dłoń wylądowała na jednym z nich. Wbiłam w niego wściekłe spojrzenie i próbowałam ściągnąć jego dłoń. W końcu ją zabrał.
- Skoro możesz teraz podziwiać moją klatkę piersiową zdradź mi powód o co w tym wszystkich chodzi- oddalił się na bezpieczna odległość żebym nie mogła go dopaść.
- To proste. Ojciec mi kazał.
- Co? Niby dlaczego?
- Od kąt się pojawiłaś wszystko się zmienia. Niegdyś podporządkowani chłopcy, dzisiaj zbuntowane cioty. Jeśli znikniesz może sytuacja znów będzie jak kiedyś. A na twoje miejsce przyjdzie ktoś porządny- obserwowałam go ze spokojem. Czyli Gabe widzi we mnie konkurencje. Boi się mnie.
- Zabijesz mnie?- zaklaskał.
- Brawo, widzę, że zaczynasz rozumieć. Przy okazji upiekę dwie pieczenie. Ty zginiesz, a zaraz potem kolejna pieczęć zostanie złamana.- przełknęłam ślinę.
- Jaka?- starałam się, żeby mój głos się nie załamał. Wzruszył ramionami.
- Powiedzenie tego, będzie cię kosztować…
- Nie zdejmę przed tobą stanika, nie licz na to – oznajmiłam.- Zresztą jeśli umrę to nie będzie już moja sprawa.
- Wmawiaj sobie. Dobra, musimy zaczynać, kotku. Wyciągnął dość duży nóż. – Widzę, że zakryłaś moje poprzednie dzieło. Tym razem zrobimy większe- przejechał końcem noża po moim brzuchu. Już chwilę później zdobił go napis „moja” o wiele większy niż poprzedni. Poleciało mi parę łez. – Pomęczył bym cię jeszcze trochę, ale trzeba się spieszyć- bez uprzedzenia wbił mi nóż w środek brzucha tak, że wystawała sama rękojeść. Przekręcił go parę razy. Poczułam, że krew wypływa mi z buzi. Nawet nie krzyknęłam. To było ponad moje siły.- Zaraz przyleci anielica. Lecę po chłopca. Mam nadzieję, że trafisz do czyśćca. Pa kwiatuszku- pomachał mi na do widzenia i opuścił stodołę. Zostawił mnie konającą. Zamknęłam oczy. Może tak będzie lepiej? Może jakimś cudem trafię na rodziców i Malcolm’a? Szkoda tylko, że nie pożegnałam się z braćmi i przyjaciółmi. No i Harry’m. Z wielką chęcią powiedziałabym mu jeszcze raz, że go kocham.
- O matko, Iris!- rozległ się kobiecy głos. To był anioł.
- Znamy się- wyszeptałam. Pokręciła głową.
- Mam na imię Aria. Jestem… Dziewczyną Dean’a- przyjrzałam się.
- Jesteś aniołem. Nie możesz być jego dziewczyną- stwierdziłam. Machnęła ręką i przykucnęła koło mnie.
- Długa historia, a teraz trzeba pomóc  tobie. To może zaboleć- i tak też było. Wyciągnęła nóż i odrzuciła go w bok.
- Może zachowaj, gdyby wrócił.- położyła dłoń na mojej ranie, która przestawała przez to krwawić. Zabliźniała się. – Nie pomagaj mi…
- Muszę to zrobić- gdy już rana się zagoiła w stodole rozległ się głos:
- Co do …- przybył tutaj nastolatek pobrudzony krwią. To pewnie o nim mówił Adam. Wściekła Aria wstała i ruszyła w jego stronę.
- Zamknij oczy, Iris!- ostrzegła mnie.
- To nie on!- ale było już za późno. Aria pokazała chłopcu swoją prawdziwą postać w wyniku czego chłopiec zmarł.
- Co powiedziałaś?- kiedy było już po wszystkim.
- To był zwykły farmer, który pewnie przed chwilą zabił zwierzę, żeby mieć co jeść. To nie on mnie skrzywdził, tylko Adam!- anielica patrzyła na mnie przerażona.
- O matko… Zabiłam nie winną osobę… Przy okazji złamałam siódmą pieczęć- czyli o tym mówił Adam. – O nie.. – ukryła twarz w dłoniach i zniknęła. W tym czasie rozległ się strzał. Z bólem podniosłam się i pokuśtykałam do wyjścia, mijając ciało chłopca. Na zewnątrz pierwsze co zobaczyłam to bezwładnie leżące ciało Adam’a na ziemi. Miał otwarte oczy, a wokół niego był za pewne jego mózg. Potem zrozumiałam, że ktoś trzyma mnie w ramionach. Był to Harry i szeptał, że jestem bezpieczna.
                                                    Dean
Stałem na ganku kiedy nagle pojawiła się Aria. Była roztrzęsiona. Na jej ubraniach i rękach dostrzegłem krew. Podbiegłem do niej i przejrzałem czy jest ranna. Na szczęście nie była.
- Co się stało?- pokręciła głową i wtuliła się mocno we mnie. Jej ciałem zawładnął szloch. Nie wnikałem. Po prostu mocno ją przytuliłem. 
---------------------
Miała być drama to jest. Podoba wam się rozdział? Coś was zaskoczyło? Cieszycie się, że Adam nie żyje? Nn dodam do poniedziałku, proszę o komentarze, zapraszam na mojego drugiego bloga .

4 komentarze: