Nowy blog: ostatnio męczy mnie trochę pisanie tej historii, ale spokojnie nie zamierzam jej kończyć czy zawieszać. Po prostu potrzebuję małej odskoczni z którą nie będę miała problemu i tak się składa, że wpadłam na pewien pomysł. Parę dni temu zaczęłam czytać moje stare opowiadanie "Light or Darkness". Doszłam do wniosku, ze fajnie by było w jakiś sposób powrócić do tej historii, ale nie chcę jej pisać od nowa, bo za to biorę się dopiero po skończeniu z tym blogiem. Tak więc będę pisać prequel o tytule "Jak się stałem" . Historia ta będzie o bohaterach, ich śmierci i przeistoczeniu się w anioła. Jeśli nie czytałyście moich poprzednich opowiadań to nic nie szkodzi, bo w zasadzie będzie tylko jeden większy spoiler, ale to dopiero w ostatnim rozdziale, a wcześniej o tym uprzedzę. Mam nadzieję, że każda z was będzie to czytać, jak na razie jest prolog na wattpadzie Jak się stałem- wattpad a co do bloggera to mam wątpliwość czy tworzyć nowego bloga czy publikować na lightordarknessangel.blogspot.com . W tej sprawie możecie mi doradzić. Jak na razie to tyle, mam nadzieję że będziecie czytać, zapraszam do rozdziału i komentowania ;)
Rozdział dedykuję Asi i Domi Nice za to, że systematycznie komentują rozdziały(poprzednie 2 blogi też tak komentowały). Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Bardzo wam za to dziękuję.
Rozdział 19
Iris
-
Iris…- powiedział cicho.- Co ty tutaj robisz? Jak ty wyglądasz?- ponownie
zlustrował mnie od stóp po czubek głowy.
-
Jakże miłe powitanie- odparłam sarkastycznie. Zrobiłam dwa kroki w moim
kierunku.
-
Co ci się stało? Wyglądasz… Wyglądasz jak…
-
Jak osoba, która uciekła z psychiatryka? A może bardziej jak dziewczyna, która
przed chwilą miała wypadek samochodowy- jego oczy powiększyły się.
-
Powinnaś jechać do szpitala, Iris. Może masz jakiś uraz wewnętrzny albo coś- powiedział dziwnie zatroskany.
-
Przed chwilą stamtąd uciekłam, żeby się z tobą zobaczyć. A tak przy okazji: kim
jest ten wysoki blondyn z którym siedzi Sam w szpitalu?- westchnął i machnął
ręką, żeby mnie zbyć.
-
Długa historia, a ty pewnie nie po to tu przyszłaś.
- Dean, w tej chwili powiedz mi kim jest ten
chłopak- naciskałam jeszcze bardziej. Spojrzał na mnie smutno.
-
Luke, nasz przyrodni brat- po wypowiedzianych słowach zadławiłam się dymem
papierosa, którego właśnie popalałam.
-
To niemożliwe. Przecież tata nigdy by…- pokręcił głową.
-
A jednak. Widziałem dowody. Jim mu wierzy. Ma coś w sobie z Teample’ów. Wszystko
się zgadza- oparł się o komodę i również zapalił papierosa. Zaciągnął się
mocno. – Teraz przynajmniej już wiesz.
-
Jak on mógł- powiedziałam bardziej do siebie niż do mnie- Zdradził ją, a potem
wrócił i udawał cudownego męża. Starał być się świetnym ojcem… Jak on mógł po
tym co zrobił?- chwyciłam wazon i rzuciłam nim o ścianę. – Co za gnojek!
-
Iris, uspokój się !- warknął na mnie Dean. Przeniosłam na niego wściekły wzrok.
-
Pewnie też wiedział czym jestem! Wiedział, że mam w sobie krew demona! A i tak
oszukiwał i szukał tego sukinsyna. Jakby nie mógł odpuścić?! Już i tak nie ma
dla mnie nadziei!
-
Zamknij się!- wrzasnął Dean- Wiesz, że jeśli chodzi o te sprawy tata powiedział
mi wszystko i nigdy nie wspomniał o tobie. Zejdź z niego do cholery, to nasz
ojciec. A co do ciebie, na pewno musi być jakieś rozwiązanie- prychnęłam.
-
On robi ze mną co chce, Dean. Potrafi wbić swoje szpony w mój umysł i
doprowadzić mnie do obłędu. On wie gdzie jestem i co robię. Ma nade mną
kontrolę- chłopak rozejrzał się po pokoju.
-
No jakoś teraz jesteś tu ze mną i nic się nie dzieje- spojrzałam mu w oczy.
-
To nie jest przypadkowe. Dlatego już nie mam zbyt wiele czasu. Musicie zebrać
jak najwięcej łowców, Dean. Dam wam współrzędne, a wy tam pojedziecie i
uratujecie tych chłopców. Nie zabijecie ich tylko przekonacie, żeby walczyli po
waszej stronie i razem z wami pokonali Gabe’a. – chwyciłam skrawek papieru i
nabazgrałam cyferki.
-
Czemu mówisz to w drugiej osobie? A co z tobą?- spojrzałam na niego smutno.
-
Muszę odejść, Dean. Na zawsze. Ja swoją wojnę już przegrałam- popatrzył na mnie
rozczarowany i przechwycił papier. Przez chwilę mu się przyglądał.
-
Nie twoja, tak? Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Poza tym sama przed
chwilą powiedziałaś przed nim nie da się uciec. Z łatwością cię odnajdzie, a
wtedy może stać ci się krzywda- wzruszyłam ramionami.
-
Jestem na to przygotowana. Dean, obiecaj, że to dla mnie zrobisz. Tylko o tyle proszę- w moim oczach
pojawiły się łzy, w jego zresztą też.
-
Czy to pożegnanie? Mówisz jakbyśmy mieli się już nigdy nie spotkać..
-
Bo tak się pewnie stanie- rozległ się głos za nami. Odwróciliśmy się i
zobaczyliśmy za nami Adam’a. Uśmiechał się tym swoim rekinim uśmiechem. –
Chłopcy, teraz! – do pomieszczenia wbiegło z dwudziestu chłopaków i zaczął się
istny chaos. Piątka rzuciła się na Dean’a, piątka wzięła się za mnie, a reszta
zaczęła demolować pokój. Dean został powalony na ziemie. Zaczęli go bić.
-
Przestańcie!- krzyknęłam.- Dość!- nikt nie słuchał. Wszyscy wpadli w trans.
Adam dostrzegł miecz na demony. Podszedł do niego.
-
Ładny- stwierdził i skierował się do mojego brata- Ostatnio prawie zabiłeś
mojego szefa. Więc ja teraz zabije ciebie- zanim ktokolwiek zdążył zareagować wbił
Dean’owi nóż w brzuch. Wrzasnęłam i chciałam rzucić się na Adam’a, jednak
chłopacy złapali mnie i zaczęli wynosić z budynku. Reszta zaczęła kierować się
za nami. Ostatnie co zapamiętałam to moment w którym Adam wyjął zapałkę i
rzucił ją na stos papieru.
Aria
Usłyszałam
jego krzyk chociaż byłam w Niebie i załatwiałam ważne sprawy. Działo się coś
niedobrego, a ja tego tak nie zostawię. Rozłożyłam skrzydła i poleciałam. Lot
zajął mi parę minut. Motel w którym Temple’owie się zatrzymali płonął. Widziałam,
że straż pożarna jest jeszcze daleko, więc musiałam działać. Z dużą prędkością
wleciałam w okno przy okazji kalecząc trochę swoje ciało. Rozejrzałam się w
poszukiwaniu Dean’a. Ledwo go zauważyłam. Leżał na podłodze w kałuży krwi.
-
No pięknie- mruknęłam. Podbiegłam do niego. Lekko uchylił oczy.
-
Aria?
-
Ciii- uciszyłam go i położyłam mu rękę z miejsca skąd wydobywała się krew-
Zaraz się zagoi i uciekniemy.
-
Była tu, a oni ją zabrali- szepnął. Czułam jak jego rana się zrasta. Jeszcze
tylko chwilka…
-
Zaraz mi opowiesz, Dean…- z rany pozostała mała blizna, która i tak zniknie. –
Dasz radę wstać?- pokręcił głową, a jego oczy się zamknęły. Stracił przytomność.
Westchnęłam i starałam się go podnieść. Niestety nie wychodziło mi. Szarpałam
się ile sił, ale ogień mi to tylko utrudniał. Zaraz spłoniemy… Kiedy już
straciłam nadzieję do środka wbiegli strażacy. Szybko schowałam skrzydła. – Na pomoc!-
krzyknęłam, a dwójka z nich podbiegła do nas.
-
Da pani radę iść sama?- zapytał jeden z nich. Przytaknęłam. Wzięli Dean’a a ja
ruszyłam za nimi. Wsadzili go do karetki i odjechali.- Zaraz ktoś się panią
zajmie.
-
Nie trzeba, nic mi nie jest- oznajmiłam i ruszyłam w przeciwnym kierunku.
Próbowali mnie zatrzymać, ale jestem bardzo upartym aniołem. W spokoju wróciłam
do Nieba.
Iris
Obudził
mnie cudowny zapach. Leniwie otworzyłam oczy i zobaczyłam Noah’a. Siedział koło
mojego łóżka z miską wypełnianą parującą cieczą.
-
Mam nadzieję, że nie jesteś zła za pobudkę- uśmiechnął się lekko.
-
Jeśli to co tak pięknie pachnie jest dla mnie to ci wybaczę- podał mi naczynie
i łyżkę.
-
Jarzynowa własnej roboty. Powinna dodać ci sił.
-
Dziękuję- wzięłam się za jedzenie. Smakowało wybornie. W ciągu kilka chwil nic
nie zostało- To było pyszne.
-
To się cieszę- odebrał ode mnie miskę i sztuciec.- Mam nadzieję, że nie masz
też nic przeciwko, że cię umyłem i opatrzyłem- spojrzałam w dół. Faktycznie,
miałam na sobie za duży czarny T-Shirt i czyste majtki, a moje ciało było w
bandażach. Odwróciłam się do lustra. Ani śladu krwi i makijażu.
-
Nawet nie wiesz jaka jestem ci wdzięczna. Teraz wyglądam o wiele lepiej-
stwierdziłam. Spojrzałam ponownie na niego. Na jego twarzy malował się sztuczny
uśmiech- Noah, co się stało?
-
Nic- skłamał. Uniosłam brew.
-
Przecież widzę, powiedz mi- odwrócił wzrok.
-
Nie będziesz zadowolona z tego co się stało … No dobra, powiem ci. Po pierwsze
złamaliśmy kolejną pieczęć: spalili ciężarną kobietę- moje oczy zrobiły się
wielkie jak spodki- też mnie to nie cieszy. Przykro mi.
-
Nie było mnie 24 godziny, a oni już zdążyli zrobić coś takiego?- wzruszył
ramionami.- A druga sprawa?
-
Quinn zaczął trenować z Adam’em i… Chyba
mu się to podoba.- o mało nie zadławiłam się własną śliną.
-
I ty na to pozwoliłeś?- popatrzył na mnie groźnie co było dziwne, no bo to
Noah.
-
Jakbyś zapomniała to jestem tutaj nikim. Poza tym to chyba dobrze, że się
przystosowuje i nie będzie miał pod górkę jak Malcolm…
-
Czy ty siebie słyszysz? Malcolm za żadne skarby nie chciał z nim trenować i być
takim jak oni. Adam to psychol, nie możemy pozwolić, żeby Quinn stał się nim. –
wybuchłam. Kiedy zobaczyłam jaką ma minę zrobiło mi się go żal. Złapałam go za
rękę.- Przepraszam.
-
Nic się nie stało. Masz rację, tak nie może być. Niestety tylko ty możesz
przekonać Harry’ego do zmiany decyzji. – zmusiłam go, żeby popatrzył mi w oczy.
Krył się w nich ogromny smutek. Uśmiechnęłam się do niego lekko i pogładziłam
jego policzek.
-
Zrobię to później. A jak na razie jesteśmy
zdani tylko na siebie- i zrobiłam coś czego bym nigdy u siebie nie
podejrzewała. Pochyliłam się i go pocałowałam. Miał takie miękkie usta… Na moje
nieszczęście nie oddał pocałunku i lekko mnie odepchnął.
-
Co ty robisz?- zapytał zdezorientowany.
-
Ja…- zaczerwieniałam się. To było żenujące. Chwycił za miskę i wstał.
-
Nieważne. Muszę iść. Cześć- i wyszedł z prędkością światła. Poleciały mi łzy.
Nie byłam smutna. Raczej wściekła. Zniszczyłam naszą przyjaźń dla głupiego
kaprysu.
-
Czyli ci nie powiedział?- rozległ się głos za moimi plecami. Odwróciłam się i
zobaczyłam Harry’ego. Na jego twarzy malowało się współczucie z rezygnacją.
-
Nie powiedział mi o czym?- zapytałam ocierając łzy. Dziwiłam się, że w ogóle tu
stał i normalnie ze mną rozmawiał. Przecież złamałam daną mu obietnicę,
wykorzystałam go. Kiedyś pewnie by na mnie nawrzeszczał i obraził na parę dni. Chłopak
wskazał na krzesło na którym przed chwilą siedział Noah.
-
Mogę?- skinęłam głową, a on zajął miejsce. – Przykro mi, Iris, ale Noah pominął
ważny fakt ze swojego życia.
-
Powiesz mi w końcu do czego zmierzasz?
-
Na początku wszyscy lubili Noah’a, Niestety zdarzył się mały incydent.. I nikt
nie chciał mieć z nim nic wspólnego. O mało co Logan też nie stracił w oczach
innych ludzi, ale jako szef i dobry przyjaciel mu pomogłem. – moja złość
gwałtownie wzrosła.
-
Będziesz mówił tak tajemniczo czy powiesz mi wprost to co chcesz mi powiedzieć?-
znów posłał mi smutne spojrzenie.
-
Twój przyjaciel jest gejem.
-----------------------
Zaskoczone? Liczę , że tak i że rozdział się podoba. Nn pojawi się do niedzieli. Bardzo was proszę o komentowanie.
Bardzo dziękuję za dedykację :)
OdpowiedzUsuńWiesz, ją będę czytać każde twoje opowiadanie :p
Co ty na to, żeby publikować nową historię na tym starym blogu, zamiast zakładać nowego? Tak tylko proponuje :)
Co do rozdziału to świetny.
Tego się nie spodziewałam!
Dominika
Zgadzam się z koleżanka z góry,może publikuj nową historie na starym blogu :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i bardzo mi się podoba ten gif :d
Czekam na next :)
Weny :)
No dlaczego mój kom się nie wyświetlił? :o
OdpowiedzUsuńWięc, jeszcze raz :p
Super :D
Gejem? Ok :D
Nie masz za co dziękować, pisanie kom trwa max 3 min, ale dzisiaj 6 :p
Więc, wydaje mi się, że na starym blogu można go umieścić, gdyż to w sumie tam zaczęło się caaaaaałe długie i ciekawe opowiadanie :D
Chyba napisałam to samo, co wcześniej :p
Już nie mogę się doczekać nn :D
Dziękuję :* - Asia :)