Zapraszam na nowego bloga na którym zaraz pojawi się 1 rozdział http://first-human-later-angel.blogspot.com/
Rozdział 20
Iris
Miałam
problem ze snem tej nocy. Do późnej godziny rozmawiałam z Harry’m na temat
Noah’a i Logan’a. Wciąż nie mogłam się otrząsnąć z wiadomości, że mój
przyjaciel (o ile naprawdę nim był) jest gejem i nic mi o tym w dodatku nie
powiedział. Logan podobno nie był homoseksualny, po prostu Noah źle odczytał
jego znaki. Pocałował go, a to zniszczyło go w obozie.
- Noah był jednym z najbardziej
lubianych ludzi.
- I ten pocałunek wszystko zniszczył?
- A gdyby ciebie pocałowała dziewczyna
w obozie heteroseksualnych dziewczyn, jak myślisz co by się stało?
Wiedziałam,
że nie wrócił na noc do domu. Miałam okazję też na krótką rozmowę z Quinn’em.
Powiedział, że Adam to naprawdę fajny facet jeśli się go bliżej pozna. Nie wiedziałam
czy psuć mu taką wizję Adam’a. Na końcu języka miałam tysiąc obelg związanym z
tym psycholem, a moje ręce spoczywały już na spodniach, żeby obnażyć bliznę z
napisem „moja”. Jednak nie uczyniłam tego. Powiedziałam jedynie chłopcu, że
powinien uważać na osoby, którym chce zaufać i, że ta rozmowa powinna poczekać
do rana. Nie mając przeciw wskazań chłopiec poszedł do swojego pokoju położyć
się spać. Moje sny, które były niezwykle krótkie dotyczyły mnie i mojej mamy. Niektóre
to były wspomnienia, a niektóre najskrytsze marzenia. Kończyły się zawsze tak
samo. Mama zostawała zabita. Dlatego też o świcie wstałam i udałam się na
stołówkę. Tam przygotowałam śniadanie, przy okazji wyręczając innych
pracujących w kuchni. Czyli Noah’a i Quinn’a. Nadal zastanawiałam się gdzie
jest ten pierwszy. Ktoś by przyjął go na noc? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
Po zakończonej pracy w stołówce postanowiłam udać się do Sali treningowej.
Trening powinien choć na chwile dać upust moim emocjom. Niestety kiedy weszłam do
salki zastałam tam kogoś. Logan. Odwrócił się do mnie i rzucił mi lekki
uśmiech.
-
Nie możesz spać, co?- wzruszyłam ramionami.
-
Kiedy człowiek traci przytomność, to później tak jest. A ty, co tutaj robisz o
szóstej? – oparł się o worek treningowy. A raczej przytulił się do niego i
zawiesił.
-
Trenuję jak co rano. Taki nawyk. Chcesz do mnie dołączyć?- chwyciłam za
rękawice bokserskie i je nałożyłam.
-
Jeśli to nie będzie dla ciebie kłopot- walnęłam w worek, a Logan o mało co się
nie przewrócił. Zaśmiałam się krótko.
-
Bardzo śmieszne, Iris. Naprawdę, zaraz pęknę. Nie zastanawiałaś się nad pracą w
cyrku? – pokręciłam głową.
-
To wszystko to i tak wielki cyrk, więc niepotrzebnie się fatygować-
powiedziałam bardziej szorstko niż zamierzałam. Chłopak westchnął.
-
Może i masz racje, ale da się do tego przyzwyczaić- walnął w gruszkę, która
wisiała niedaleko.- Reszta tak zrobiła i nie narzekają.- oboje zaczęliśmy
uderzać.
-
Jesteś tego pewien? Rozmawiałeś z nimi szczerze na ten temat?
-
Nie, ale ja to wiem. Na początku byli tym przerażeni, ale z czasem polubili to.
Zrozumieli, ze obóz to ich nowe życie, które jest równie denne jak poprzednie,
a teraz mają szansę stać się kimś. – przerwałam na chwilę swoją czynność i
spojrzałam na niego.
-
Naprawdę tak to sobie tłumaczysz? – po krótkim namyśle pokiwał głową- Kto cię
tak skrzywdził, Logan?- zapytałam zmartwiona.
-
Świat- odparł krótko i znów zaczął uderzać. Podeszłam do niego i złapałam go za
ramię.
-
Świat nigdy nie był sprawiedliwy, ale to nie oznacza, że trzeba go zniszczyć
wypuszczając Lucyfera i wszystkie potwory na wolność- wyrwał mi się.
-
Jesteś łowcą. Ty najlepiej powinnaś wiedzieć co da się powstrzymać, a co nie. –
warknął.
-
A skąd ta pewność, co?- zapytałam wściekła. Chłopak mruknął coś pod nosem-
Możesz powtórzyć głośniej?
-
Powiedziałem, że wiem więcej niż ci się wydaje- prychnęłam.
-
To czemu wszystko przede mną zatajasz? Tyle razy mnie okłamałeś…
-
Kiedy?!- krzyknął.
-
Chociażby z ceremonią. Mówiłeś, że niektórym omdlenia się zdarzały! Mam
wymieniać dalej? Albo mam wymienić to o czym nie raczyłeś mnie poinformować?! Na
przykład to, że Noah się w tobie podkochiwał i to przez ciebie ma teraz jak
ma?!- jego oczy zrobiły się większe.
-
Że niby to moja wina, że jest gejem, tak?! To on mnie pocałował, nie ja jego. Nawet
tego nie odwzajemniłem! I to ja o mało co nie straciłem wszystkiego. Gdyby nie
Harry, skończyłbym w najniższej randze. Nie możesz zrozumieć, że te kłamstwa
miały coś na celu? Ja tylko próbuję przetrwać, przy okazji pomagając tobie.
Tutaj właśnie o to chodzi, Iris. Jesteśmy jak te potwory, które zwalczasz tyle
lat. Musimy przetrwać. Tylko tyle. – posłał mi smutne spojrzenie i ruszył w
kierunku wyjścia. Zanim zdążyłam mu coś odpowiedzieć, jego już nie było.
Dean
Następnego
dnia cała nasza trójka była gotowa opuścić szpital. Julian dostał silne leki,
które postawiły go na nogi. Luke’owi pomogła trochę anielica. Miała jeszcze
trochę mocy, żeby móc mu na chwilę pomóc. To była wina Gabe’a i tych demonów.
Oni osłabiali armię niebieską, przez co z każdym dniem byliśmy bliżej porażki. Mnie
natomiast podano trochę lekarstw, nakarmiono mnie i nawodniona, a także
dostałem możliwość kilkunastu godzin snu. Kiedy rano się obudziłem czułem się
jak w niebo wzięty. Myślałem, że to duża zasługa Arii. Postanowiłem odwdzięczyć
jej się, ale jeszcze nie wiedziałem jak. No bo jak podziękować anielicy? Nie
potrzebowała jedzenia ani picia. Czy zadowolił by ją wypad do kina? Na pewno
nie, z jej charakterkiem każdy film byłby dla niej beznadziejny. Kwiaty? I
gdzie je będzie trzymać? Wątpię, żeby w niebie mieli wazony. Ubrań i biżuterii
nie potrzebowała. I co ja miałem w tej sytuacji zrobić? Musiałem zrobić coś
spontanicznie. Dlatego też kiedy pojechaliśmy do miasteczka, godzinę drogi od
szpitala i zameldowaliśmy się oznajmiłem:
-
Muszę gdzieś wyskoczyć- Sam obrzucił mnie zmartwionym spojrzeniem.
-
Nie ma mowy, Dean. Wasza trójka potrzebuje odpoczynku. Szczególnie ty-
machnąłem ręką.
-
Czuję się świetnię. Potrzebuję chwili na załatwienie swoich spraw- Sammy i
Julian popatrzyli się na siebie.
-
Jakich spraw, Dean? Czy my o czymś nie wiemy?- skierowałem się do drzwi.
-
Opowiem wam jak wrócę. Muszę komuś podziękować, to tyle- szybko opuściłem motel
i udałem się do parku po drugiej stronie ulicy. Kiedy upewniłem się, że jestem
sam zacząłem mówić- Ario, proszę cię, mogłabyś się tu pojawić? – odczekałem
chwile i nic- Ario, to naprawdę ważne. – znów chwilę poczekałem.
-
Następnym razem spróbuj modlitwy „ Aniele Boży”- odezwał się głos za moimi
plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem ją. Była ubrana w białą suknię. Wyglądała
pięknie.
-
Niestety, niezbyt ją pamiętam –wywróciła oczami.
- Aniele Boży, stróżu
mój,
Ty zawsze przy mnie stój.
Rano, wieczór, we dnie, w nocy
Bądź mi zawsze ku pomocy,
Strzeż duszy, ciała mego,
zaprowadź mnie do żywota wiecznego.
Amen.- wyrecytowała.- Każde dziecko to potrafi.
- Nie jestem dzieckiem- skomentowałem.
- Chcesz mi powiedzieć, że umiałeś tą modlitwę jako
dziecko, ale zapomniałeś?- uniosła brew. Uśmiechnąłem się słabo.
- Życie lubi zaskakiwać .
- Załóżmy, że ci wierzę. Czemu mnie wzywasz?-
zapytała.
- Chciałbym ci bardzo podziękować za to, że mnie wczoraj
uratowałaś. To naprawdę wiele dla mnie znaczy- wzruszyła ramionami.
- To mój obowiązek. Coś jeszcze?
- Chciałbym ci się jakoś odwdzięczyć. Zaproponuj
coś, a ja to zrobię- odwróciła się do mnie plecami i zaczęła odchodzić.
- Powstrzymaj armię Gabe’a, wystarczy- podbiegłem i
złapałem ją za rękę. Spojrzała się na mnie zdziwiona.
- Nalegam. Postaram się zrobić co w mojej mocy, żeby
go powstrzymać, ale gdyby jednak się nie udało… Nie chcę mieć na sumieniu tego,
że się nie odwdzięczyłem- uśmiechnąłem się nonszalancko. Lustrowała moją twarz
po czym westchnęła.
- Niech stracę- uśmiechnąłem się szerzej.
- To czego sobie życzysz?- teraz ona się
uśmiechnęła. Pochyliła się do mnie i wyszeptała:
- Pokaż mi swój świat, Dean’ie Teample.
Iris
Popołudnie zapowiadało się spokojne. Każdy z nas
wykonywał swoje zajęcie. Ja i Quinn zmywaliśmy po obiedzie. Praca niby nie była
skomplikowana, jednak dwie pary rąk na tyle naczyń to stanowczo za mało. Nigdzie
nie widziałam Noah’a. Zmartwiona tym faktem, udałam się do Harry’ego.
Powiedział mi, że Noah jest na polowaniu i pod wieczór powinien wrócić. Czy mój
strach przeminął? Nie. Miałam wrażenie, że to się nie skończy dobrze i jak się
później okazało, moje obawy stały się prawdziwe. Kiedy wszyscy zbierali się na
trening usłyszeliśmy krzyk. Dobiegał on zza kopuły, więc tam wszyscy pobiegli.
Ujrzeliśmy Niall’a w porwanej koszulce i z przerażeniem w oczach. Ledwo
doczłapał się do kopuły. W środku przejęli go Liam i Louis.
- Co się stało?- zapytał zdenerwowany Harry. Niall
przez chwilę nie odpowiadał. – Wyduś to z siebie!- warknął.
- Łowca- wyjąkał blondyn. W tłumie można było usłyszeć
jęki i niespokojne szepty.
- Co z Noah’em?- blondyn spojrzał się na mnie
smutno.
- Dał się złapać, żeby mi pomóc- zamknęłam oczy i
wydusiłam przez zęby.
- Trzeba iść po niego- i wtedy usłyszałam odpowiedzi
których się nie spodziewałam.
- Tego geja? Ktoś lepszy przyjdzie na jego miejsce.
- Może teraz to Niall jest na jego celowniku.
- Będziemy bezpieczniejsi bez niego- odwróciłam się
w kierunku chłopaków, mówiących te oszczerstwa. Zanim jednak zdążyłam w
jakikolwiek sposób zareagować, ubiegł mnie Harry.
- Wystąpić przed szereg panowie- cała trójka
niepewnie zrobiła krok do przodu. Harry obrzucił ich pogardliwym spojrzeniem. –
I wy macie czelność śmiać się z Noah’a? Zrobił więcej dla tego obozu niż cała
wasza trójka. Jesteście gówno warci. Dlatego też przez najbliższy okres
będziecie wykonywać zadania, które będę wam wydzielał. – niektórzy z gapiów
zachichotali- Ktoś jeszcze chce dołączyć do panów?- rozejrzał się .- Nie? To
świetnie. Zayn, Logan, Adam, Iris i ja zajmiemy się teraz Noah’em i tym łowcom.
Liam weź jakiś dwóch dobrze ogarniętych chłopaków i zajmij się Niall’em. Reszta
z Louis’em na trening. – wszyscy w popłochu udali się w miejsca, które
wyznaczył Harry. Pozostała już tylko nasza piątka. – Adam idź z Zayn’em i
przynieście dla nas broń. Trzeba pokazać temu łowcy, że z demonami się nie
zadziera- mulat i psychol pobiegli do magazynu. Logan nerwowo przygryzł kciuk.-
Dasz radę tam iść?- zapytał Harry.
- To jeden z naszych, a moim obowiązkiem jest ochrona.
– i urwał temat. Po paru minutach wrócili chłopacy. Każdy miał pistolet i nóż.
Adam wyglądał jeszcze groźniej niż zwykle.
- Czy to dobry pomysł, żeby Iris szła? To
niebezpieczne.- zapytał Zayn.
- Jest świetną wojowniczką i może przewidzieć co
zrobi łowca. Poza tym nas jest więcej, wszystko powinno pójść po naszej myśli. –
ruszyliśmy po śladach Niall’a, które doprowadziły nas na polanę. Tak był już
łowca, razem z Noah’em. Jego ciało wisiało powieszone za ręce i było
zmasakrowane. Wokół była namalowana pułapka na demony. Łowca spojrzał w naszym
kierunku i uśmiechnął się, choć to nie był radosny uśmiech.
- Liczyłem na to, że przyjdziesz- odparł. – Mamy do
pogadania- popatrzyłam na Harry’ego. On też był zdezorientowany.
- Czego od nas chcesz? I wypuść tego chłopaka-
powiedział twardo Styles. Przyjrzałam się bliżej temu łowcy. Znałam go
wcześniej. Miał na imię Bruce.
- Ani mi się śni.- zmierzył naszą paczkę- No proszę
dwóch łowców w armii demona. A to dobre- dwóch? Ponownie spojrzałam na Harry’ego.
- Kto jest drugi?- Bruce uśmiechnął się.
-Mój syn, Logan.
-----------------------
Logan łowca, Noah gej co się dzieje xd Rozdział jest dłuższy niż zwykle. Co o nim sądzicie? Mam nadzieję, że skomentujecie chociaż jednym słowem. To naprawdę zajmie wam minutę, a ok. 2h pisania to poświęcenie. Nn dodam do środy, zapraszam was na nowego bloga.
Świetny :D
OdpowiedzUsuńKurde, Logan łowcą? No nieźle :D
Rozdział ciekawy oczywiście :D
Co bd dalej? Chcę już wiedzieć :D
Już nie mogę się doczekać nn :D
Dziękuję :* - Asia :)
Kurde, Logan serio?
OdpowiedzUsuńNot o się tego nie spodziewała.
Biedny Noah :(
Mam nadzieję, że nic mu nie będzie.
Dominika
To mój kom do http://first-human-later-angel.blogspot.com/:
OdpowiedzUsuńŚwietne to :D
Wpadłaś na wspaniały pomysł :D
Wyobrażam sb takiego małego Cainusia awwww <3
Już nie mg się doczekać nn :D
Dziękuję :* - Asia :)