czwartek, 1 października 2015

Rozdział 34



Rozdział 34
                                      Iris


7 dni.
Otworzyłam oczy. Zorientowałam się, że nie jestem już w celi, tylko w swoim pokoju. Co się stało? Ostatnie co pamiętam to ta straszna gorączka i pożar. Czy byłam martwa? Odpowiedź dała mi osoba śpiąca na krześle. Harry wyglądał bardzo niewinnie kiedy spał. Jego niesforne loki opadały mu na twarz. Uśmiechnęłam się. Obserwowałam chłopaka, dopóki nie rozległo się pukanie do drzwi. Harry automatycznie otworzył oczy. Gdy tylko zobaczył, że nie śpię, na jego twarzy wymalowała się ulga. Do pokoju wszedł Logan.
- Ale narobiłaś nam stracha- uśmiechnął się przyjaźnie- Jak się czujesz?- wzruszyłam ramionami.
- Słabo. A tobie nic nie jest? Pamiętam, że płonąłeś- razem z Harry’m wymienili spojrzenia.
- Nie, Iris. Nigdy nie miałem okazji się palić. Co właściwie pamiętasz? - zamknęłam oczy i starałam sobie przypomnieć wszystko co widziałam.
 - Byliśmy w celi, powiedziałeś mi, że mam znów czarne oczy- skinął głową- Pamiętam, że na początku, kiedy traciłam przytomność, śniłam o śmierci. Widziałam masowe mordy. A w później fazie oraz na żywo widziałam ogień. Wszystko się paliło, ty też- spojrzałam na szatyna- I widziałam kogoś. Był tam jakiś mężczyzna. Powtarzał, że muszę stanąć u jego boku.
- Znasz go?- zapytał Harry. Pokręciłam głową.
- Nie i jakoś nie zamierzam go poznawać.
- Opiszesz nam go?
- Postaram się- spróbowałam sobie przypomnieć. Straszne było to, że pamiętałam jak wyglądał, ale tego nie dało się opisać- Był potwornie piękny- przystojny byłoby za mało powiedziane. On naprawdę był piękny i nie dało się tego opisać. Jednak było w nim coś mrocznego, że bałam się powracać do myśli na jego temat. Harry skrzywił się na moje słowa. W końcu jaki chłopak by się nie krzywił gdyby usłyszał coś takiego o innym od swojej dziewczyny.
- Myślisz, że…?- zwrócił się do Styles’a, Lake.
- Tak, to musiał być on- odchrząknęłam.
- Możecie nie mówić tym dziwnym szyfrem tylko powiedzieć mi o co chodzi? – powiedziałam groźniej niż zamierzałam. Harry westchnął i ukrył twarz w dłoniach.
- Podejrzewamy, że to Lucyfer. W końcu pozostał tylko tydzień, klatka widocznie musi słabnąć i Lucyfer dostał możliwość telepatii. – miałam ochotę krzyczeć.
Lucyfer przeniknął przez klatkę.
Lucyfer był w mojej głowie.
- Powiedz, że to tylko głupi żart, Harry. – popatrzył na mnie ze smutnym uśmiechem.
- Wiesz, że na te tematy bym nie żartował. Pomyśl tylko, Iris. Wiesz jak cudowne są archanioły, a Lucyfer kiedyś był jednym z nich. A kto cię potrzebuje do apokalipsy? – w moich oczach stanęły łzy, które jednak powstrzymałam.
- Możecie zostawić mnie samą? – zapytałam. Harry chciał zaprotestować, ale Logan powstrzymał go gestem ręki.
- pewnie. Chodź, Harry. Wrócimy za jakąś godzinę. Dzisiaj na kolacji Bruno ma ogłosić plan dotyczący tego feralnego dnia. – pokiwałam głową. Logan wyszedł, ale Harry jak najbardziej z tym zwlekał.
- Proszę cię, muszę pobyć sama- westchnął.
- No dobrze. – podszedł i pocałował mnie czule. Zrobiło mi się trochę smutno, kiedy się odsunął. – Jak coś będę w pobliżu- i wyszedł. Poczekałam chwilę, żeby upewnić się, że na pewno nikt nie podsłuchuje.
- Gabe- powiedziałam na głos- Chcę z tobą porozmawiać- w ciągu minuty rozległ się jego głos.
- No proszę, moja córeczka chce ze mną porozmawiać. Co się stało?
- Nie wiem co planujesz, ty chory sukinsynie, ale nie pozwolę na to, żebyś zwyciężył. – roześmiał się.
- Nie uda ci się, kwiatuszku.
- Owszem, taka możliwość istnieje. Ale będę walczyła do końca, do ostatniego oddechu, do ostatniej kropli krwi. Nigdy się nie poddam. Obiecuję ci to.
- Co cię nagle skłoniło, żeby mi to powiedzieć?
- Lucyfer uświadomił mi ile straciłam i ile do stracenia mają wszyscy inni. Zrobiłeś z mojego życia piekło. Pozwól, że się odwdzięczę- już mi nie odpowiedział.
                                                             ***
Na stołówkę weszłam z dumnie uniesioną głową. Mam dosyć tej słabej Iris, którą się stałam podczas pobytu tutaj. Mam dosyć tego, że każdy się nade mną lituję. Czas wrócić na ziemię. Zajęłam miejsce przy stoliku „lamusów”. Noah uśmiechnął się do mnie. Ja uczyniłam to samo. Bruno stanął na stole i zaklaskał.
- Proszę o ciszę. Mam coś ważnego do ogłoszenia- w ciągu paru sekund gwar rozmów ucichł. Zrobiło się tak cicho jak w grobie. – Dziękuję. Cieszę się, że każdy może być tutaj z nami- spojrzał się na mnie z kpiącym uśmiechem, jednak moja obojętna mina i palące spojrzenie kazały mu odwrócić wzrok. Jeden zero Bruno- Mam dla was ogłoszenie. Został nam tydzień i dwie pieczęcie do złamania. Jedną z nich mamy już zaplanowaną na sam koniec. Druga jest jeszcze omawiana wraz z naszym ojcem. Po złamaniu pieczęci, klatka otworzy się o trzeciej nad ranem. Lucyfer niestety nie ma już ciała. Potrzebuje, więc nowego. Życzenie jego jest takie, żeby ciało należało do proroka, żeby mógł przewidzieć wszystko. Za parę dni odbędzie się akcja, więc chcę, żebyście się przyszykowali. I ostatnie: musimy chronić naszą drogą Iris i naszego Harry’ego. Oni odegrają ważne role, które poznają przed wielkim finiszem. To tyle, smacznego- w sali dało się usłyszeć szepty i niespokojne rozmowy. Kluczowa rola ja z Harry’m? Jaka? Popatrzyłam na Noah’a. Był cały blady.
- Dobrze się czujesz?- zapytałam. Nie poruszył się. Po chwili dotarło do mnie co było powodem jego zachowania. – Sądzisz, że twój brat ma oddać swoje ciało Lucyferowi?- pokiwał głową. Złapałam go za ramię- obiecuję, że nie dojdziemy do tej fazy. Ty i twój brat wyjdziecie z tego cało.
                                                           Luke
6 dni.
Sam i Dean musieli wyskoczyć i załatwić sprawę pewnego wampira z okolicy. Ja cały czas leżałam, gdyż nie miałem sił. Musiałem się oszczędzać na ostateczną walkę. Julian siedział przy oknie i o czymś myślał. Widać było, że coś go niepokoi. Od kąt go poznałem zawsze był oazą spokoju. Dziś był jednym, wielkim kłębkiem nerwów.
- Wszystko w porządku?- zagadnąłem. Posłał mi słaby uśmiech, który niby miał mnie zmylić. Akurat dałbym się nabrać.
- W jak najlepszym- prychnąłem.
- Aktor z ciebie marny- stwierdziłem. – Powiesz mi w końcu o co chodzi?- pokręcił głową-  Czemu nie?
- Bo to mój problem, Luke. Jesteś chory, powinieneś się martwić o siebie- powiedział.
- Różnica jest taka, ze ja umrę a tobie da się pomóc- upierałem się.
- Mylisz się- mruknął.
- To co? Widziałeś, że umrzesz?- zapytałem zupełnie nieświadomy swoich słów. Kiedy nic nie odpowiedział zrozumiałem- O matko, Julian. Tak strasznie mi przykro. Może da ci się jedna jakoś pomóc? – westchnął.
- Tego się obawiałem. Luke, to moje przeznaczenie. Mój dar okazał się jednocześnie zgubą. Demony porwą mnie i przekażą moje ciało Lucyferowi. – o mało moje serce nie stanęło. Przecież to była tysiąc razy gorsza sytuacja od mojej- Ale jestem gotowy. Mam do ciebie prośbę. Nie mów nic chłopakom. Nie można oszukać przeznaczenia- z niechęcią pokiwałem głową.
- Widziałeś jak to się wszystko zakończy?- pokręcił głową.
- Nie wszystko jestem w stanie zobaczyć. Moje wizje przychodzą same.
- Rozumiem. Na serio nie boisz się śmierci? – wzruszył ramionami.
- Liczę się z tym od dawna. A ty?- uśmiechnąłem się.
- Boję się jak cholera
                                                         Harry
Nigdy nie sądziłem, że jestem w stanie pokochać. A jednak, teraz stałem i obserwowałem jak moja dziewczyna leje Zil’a na treningu i moje serce trzepotało jak szalone. Iris była moim ideałem. Wysoka, szczupła, z kobiecymi kształtami, niebieskie oczy, blond włosy, ładna z ostrym charakterem, jednak lojalna i mająca swoje zasady, których starała się przestrzegać.
Nastąpiła kolejna zmiana. W końcu natrafiliśmy na siebie. Posłała mi chytry uśmiech, który oczywiście odwzajemniłem. Na komendę przystąpiliśmy do walki. Ona pierwsza uderzyła, a ja skutecznie zablokowałem. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Zdenerwowałem ją trochę i wyprowadzane ciosy były częstsze. Nie miałem serca jej uderzyć. W końcu postanowiła zadziałać. Złapała mnie za rękę i powaliła jednym ruchem. Zaśmiałem się.
- Ale jesteś słaby, Styles- stwierdziła i wyciągnęła ku mnie dłoń. Z godnością podałem jej swoją.
- To twoja wina, Teample. 

--------------------
I sytuacja z komentarzami się powtarza... Zostały 4 rozdziały i epilog, tak nie wiele, pokażcie, że umiecie !Piszcie co sądzicie.  Nn pojawi się do poniedziałku, prosze o komy i zapraszam na mojego drugiego bloga gdzie niestety już pojawił się epilog :/ 

2 komentarze:

  1. Świetny :D
    Oooo, bd wojna ♥
    Wszystko bd dobrze, mam nadzieję :D
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń