wtorek, 1 września 2015

Rozdział 28



Rozdział 28
                                         Iris


- Iris?- usłyszałam głos za swoimi plecami. Odwróciłam się i dostrzegłam blond anielicę.
- Co ty robisz w moim śnie?- warknęłam na nią. Popatrzyła na mnie smutno.
- Przyszłam prosić cię o przysługę. – skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na nią obojętnie.
- A o co dokładnie?- spytałam. Spuściła wzrok.
- Za parę godzin ma odbyć się rozprawa dla mojej osoby. Nie będę mogła zejść już na ziemie i… Czy mogłabyś spotkać się z Dean’em? Proszę cię, on cię potrzebuje- dziewczyna podała mi adres gdzie właśnie znajduje się wraz z Sam’em, Julian’em i Luke’iem. Westchnęłam.
- Dobrze, zrobię to- uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Dziękuję
I się obudziłam. Z niechęcią podniosłam się do pozycji siedzącej. Muszę obmyślić plan. Niall’a, Liam’a i Louis’a nie było nadal gdyż nie wszyscy z tamtej grupy odzyskali normalne ubarwienie oczu, a że Bruno za pewne jest szpiegiem Gabe’a nie może się o tym dowiedzieć. Logan i jego grupa pozostała w obozie, ale również unikała Bruna. Nowy był przydzielony do ludzi Zayn’a. Myślę, że jeśli na dzisiejszy dzień podrzucę Malik’owi moich dwóch podopiecznych nie będzie miał nic przeciwko. W końcu nie jesteśmy wrogami od dawna. Wstałam i podeszłam do komody. Stamtąd wyciągnęłam czystą bieliznę, długie czarne spodnie i czarną bokserkę. Poszłam do łazienki gdzie się przebrałam i umalowałam (tak, nawet w tym piekle miałam kosmetyki). Kiedy byłam już gotowa ruszyłam do domu Styles’a i reszty. Noah i Quinn byli w kuchni i szykowali śniadanie. Po paru minutach dotarłam na miejsce. Zapukałam trzy razy, po czym drzwi się otworzyły i stanął w nich Logan. Uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Harry jest w biurze- ta wiadomość mnie ucieszyła, ponieważ nie potrzebowałam go przy rozmowie z Zayn’em.
- Ja do Malik’a- wpuścił mnie do środka.
- Siadaj- wskazał na kanapę- A ja pójdę zbudzić królewicza. Lepiej żeby wyżył się na mnie niż na tobie- puścił mi oczko i pobiegł na górę. Zachichotałam mimowolnie. Już po chwili było słychać wyzwiska mulata skierowane do szatyna. Logan do mnie wrócił.
- Daj mi z pięć minut, musi się ogarnąć. Ja wychodzę, obiecałem Noah’owi, że mu pomogę w kuchni- posłałam mu uśmiech.
- No leć- pomachał mi na pożegnanie i zniknął za drzwiami. Malik pojawił się dziesięć minut później.
- Cześć, Iris- przywitał się zaspanym głosem.
- Cześć, Zayn. Mam do ciebie ważną sprawę. – rozsiadł się w fotelu.
- Nie mogło to zaczekać jeszcze parę godzin?- ziewnął. Pokręciłam głową.
- Przykro mi, ale muszę się spieszyć. Przejąłbyś na dzisiaj Noah’a i Quinn’a? Ja muszę jechać coś załatwić. – mulat przez chwilę się zastanawiał po czym wzruszył ramionami.
- Czemu by nie- uśmiechnęłam się i go przytuliłam.
- Dziękuję. Odwdzięczę ci się jakoś- zanim zdążył coś powiedzieć pobiegłam do Harry’ego. Powinnam go poinformować o tym, że jadę. Zatrzymałam się przed jego drzwiami i wzięłam głęboki wdech. Zapukałam. Rozległo się ciche proszę. Kiedy weszłam, loczek uśmiechnął się lekko do mnie.
- Cześć, kwiatuszku- podeszłam do niego i pocałowałam go w usta.
- Jest sprawa, Styles- powiedziałam poważnie co go zaniepokoiło.
- Słucham, o co chodzi?- okrążyłam biurko i zajęłam miejsce naprzeciwko niego.
- Potrzebuję dnia wolnego. Muszę pojechać w jedno miejsce.
- Jakie?
- Do braci.
- Po co?- wywróciłam oczami.
- Bo chciałabym się z nimi spotkać, Harry. Byli dla mnie bardzo ważni i myślę, że to ze wzajemnością. Nie zrobią mi krzywdy, sam widziałeś. Kochają mnie. – Harry odwrócił wzrok.
- To, że tutaj masz braci i niektórzy cię kochają nie zmieni twojego zdania?- pokręciłam głową i wzięłam go za rękę.
- Nic mi się nie stanie. Obiecuję, że wrócę zanim zapadnie zmrok. Proszę, Harry. – westchnął i podał mi jedne kluczyki.
- Ufam ci, Iris. Masz wrócić cała i zdrowa- cmoknęłam go szybko.
- Obiecuję, Harry
                                                          Sam
- Tak, Jim. Obiecuję, że zajmiemy się to sprawą. – rozłączyłem się i spojrzałem na swoich towarzyszy. Luke i Julian grali w karty, a Dean leżał i wpatrywał się pusto w ścianę. Nie wiedziałem co się z nim dzieje i to mnie jeszcze bardziej martwiło.- Mamy robotę- zwróciłem się do nich. Luke i Julian spojrzeli na mnie, a  Dean zero reakcji. – Mamy zmiennokształtnego w okolicy i wypadałoby go zabić. Luke, Julian idźcie do auta i sprawdźcie czy mamy srebrne kule i noże. Bez nich raczej niż nie zdziałamy- rzuciłem im kluczyki od impali, a Dean nic nie powiedział. To dziwne, przecież kochał to auto ponad wszystko. Kiedy tamta dwójka wyszła postanowiłem zacząć rozmowę- Co ci jest?
- Nic- mruknął.
- A tak naprawdę?- naciskałem dalej.
- Nic- prychnąłem.
- Gówno prawda. Możesz wstać i iść z nami na akcję z łaski swej?- pokręcił głową.
- I tak przegramy. Zostały nie cale dwa tygodnie i trzy pieczęcie. Nie ma różnicy czy zmiennokształtny zginie teraz czy za kilkanaście dni- zacisnąłem pięści.
- Powiedz, że żartujesz- powiedziałem w miarę spokojnie. Zaśmiał się gorzko.
- Wiesz, że w tych sprawach nie żartuje- i w tym momencie nastąpił mój wybuch.
- Czy ty kurwa siebie słyszysz?! Gdzie podział się Dean, którego znałem i szanowałem? Gdzie twoja zasrana pewność siebie, charyzma do walki z potworami? Gdzie chęć do życia! Co?! Odpowiedz mi do cholery- wlepił we mnie wściekłe spojrzenie.
- Jestem tylko człowiekiem! Mam prawo do upadków, nieprawdaż?! W przeciwieństwie do ciebie, od kąt tata nas wtajemniczył pracuję cały czas! A ty? Miałeś przerwę na studia. Ja również mam prawo na wolne!
- Studia to coś innego, poza tym wybrałeś sobie zły moment!- popatrzył na mnie wściekły.
- Wczoraj odebrano mi kobietę, którą naprawdę kochałem! Myślisz, że mam siłę na głupią akcję?! – zanim zdążyłem odpowiedzieć rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłem je i napotkałem spojrzenie niebieskich oczu. Przede mną stała Iris we własnej osobie.
                                                           Iris
Przyjechałam pod motel i spotkałam Luke’a. Ten zaproponował mi, że mnie odprowadzi pod drzwi. Kiedy zbliżyliśmy się do odpowiedniego pokoju usłyszeliśmy kłótnię naszych braci. W końcu postanowiłam ją przerwać pukaniem do drzwi. Otworzył mi zdumiony Sam.
- Cześć- przywitałam się.- Mogę- wskazałam na pokój. Skinął głową i przepuścił mnie. Odwróciłam się do Lucas’a.- Ty też chodź. W końcu należysz do rodziny- blondyn niepewnie wszedł do środka i zajął miejsce, za pewne na swoim łóżku. Spojrzałam na Dean’a. Wpatrywał się we mnie ze smutkiem. – Hej, Dean.
- Cześć, siostrzyczko.
- Widzę, że wybrałam odpowiedni moment na odwiedziny- stwierdziłam- Co się z wami dzieje?
- Nie wiem, zapytaj Dean- odparł szorstko Sam. – To on ma do wszystkich problemy, a swojej winy już nie widzi- Dean chciał się odszczeknąć, ale powstrzymałam się go gestem ręki.
- Jesteście braćmi, powinniście się wspierać, a nie kłócić.
- Staramy się pomóc, ale on na to nie pozwala- wtrącił się Luke.
- Mam widocznie swoje powody- warknął najstarszy.- Możecie zostawić mnie samego z moją siostrą?
- To także nasza siostra- przypomniał Sam.- Czemu tobie należy się rozmowa z nią, a nam nie?- wetchnęłam ciężko.
- Skończcie i posłuchajcie mnie. Przyjechałam tu, żeby zobaczyć się z całą waszą trójką i z każdym porozmawiać, dowiedzieć się co u niego i takie tam. Tak, więc nie będzie żadnych osobnych rozmów, tylko całym rodzeństwem, okej? Musimy sobie wyjaśnić parę sprawa. Dean, zacznij. Powiedz nam co się dzieje. Wszyscy zasługujemy naprawdę.
- Zakochałem się w Arii po uszy i mi ją odebrano- oznajmił.- Zadowoleni? – zwróciłam uwagę na obrączkę, którą co chwile się bawił.
- Ożeniłeś się z nią?- delikatnie skinął głową. Sam roześmiał się bez cienia radości.
- Dzięki za zaproszenie. – fuknął.
- Sam! Uspokój się proszę. Owszem, Dean zrobił źle, ale nie miał czasu na huczną imprezę. Nie obwiniajmy się nawzajem okej? – Luke podniósł rękę jak uczeń w szkole. – Tak?
- Skoro mamy się nie obwiniać nawzajem czy Dean mógłby przestać traktować mnie jak gorszego? Nie moja wina, że wasz ojciec miał romans  z moją matką i przez to powstałem ja. Nie moja wina, że odziedziczyłem AIDS. Niech w końcu da sobie spokój- spojrzałam na Dean’a.
- Możesz dać spokój Luke’owi i zaakceptować go jako członka rodziny? Ja spotkałam go parę razy i dałam radę. Sam też dał. Czemu ty miałbyś nie dać?- Dean westchnął.
- Postaram się, ale nic nie obiecuję- podał młodszemu rękę.
- Cieszę się. Sam- spojrzałam porozumiewawczo na brata. Wywrócił oczami i przytulił starszego, a ten to odwzajemnił. Uśmiechnęłam się. Nie chciałam, żeby się kłócili. Rozległo się pukanie do drzwi. Kiedy Luke je otworzył pojawił się Julian.
- Fajnie, że się pogodziliście. Sprawdziłem i mamy to co potrzebne. Możemy wyruszyć na misję.
- Podsłuchiwałeś?- uniosłam brew. Uśmiechnął się.
- Ależ skąd. Miałem wizję.
- No dobra. A wtajemniczycie mnie w akcję? – Sam przekazał mi cenne informacje, które uzyskał od Jim’a.- Czyli on żyje?- skinął głową- To świetnie. Już myślałam, że nie wyjdzie z tego cały i zdrowy- chłopcy popatrzeli po sobie smutno- O co chodzi?
- Wiesz… Jim jest cały, ale nie zdrowy. Nie ma czucia w nogach. Już nigdy nie będzie chodził – zasmucili mnie tą informacją.
- Biedaczek…
- Ej, mała- odezwał się mój najstarszy brat- Jim na pewno by chciał żebyś nam pomogła przy zmiennokształtnym. Co ty na to?- wyszczerzyłam się.
- Z wielką chęcią pomogę

                                                              Harry
Bałem się o nią, więc pojechałem za nią. Faktycznie odwiedziła braci. Ale zamiast wracać od razu do domu wsiadła w ich auta i gdzieś pojechali. Ruszyłem za nimi i dojechałem do jakieś starej kopalni. Zniknęli w niej na chwil, po czym wyleciał z niej jakiś gość. Iris biegła za nim i wymierzyła mu srebrną kulkę prosto w serce. Padł martwy. Jej towarzysze przybiegli za nią uradowani. Zwłoki schowali w krzaki, a potem pojechali ponownie do motelu. I ty my niby jesteśmy barbarzyńcami? Podszedłem do okna, żeby lepiej słyszeć o czym rozmawiają. Zapadł już zmrok, a Iris nie zbierała się, żeby wracać.
- Fajnie było. Prawie jak za starych czasów- powiedział jeden z chłopaków.
- Zgodzę się z tobą- uśmiechnęła się i stuknęła się z nim butelką piwa.
- Skoro mówisz, że Gabe nie ma nad tobą kontroli to po ci chcesz wracać do tego obozu? Zostań z nami- dziewczyna pokręciła głową.
- Nie mogę. Oni mnie potrzebują. Poza tym jeśli mamy wygrać to muszę tam wrócić i mieć kontrolę nad sytuacją. – poczułem ból. Nie powiedziała, że wraca do chłopaka na którym jej zależy. Powiedziała, że ogólnie jej potrzebujemy.
- To wtedy co my mamy robić?
- Zwalczajcie potwory, a ja będę wam przesyłać informacje- oj nie Iris. Samowolka się skończyła. – Powinnam się zbierać. Mam nadzieję, że niedługo znowu się spotkamy- podeszła do każdego z nich i ich przytuliła. Kiedy znalazła się na zewnątrz złapałem ją za rękę i zakryłem usta dłonią żeby nie krzyczała.
- To tylko ja.
                                                       Iris
Harry zostawił tam mój samochód, a przywiózł mnie swoim. Zapowiadała się poważna rozmowa w jego biurze. Siedziałam i czekałam.
- Znów mnie okłamałaś- westchnęłam.
- Przecież chciałam wracać. Widziałeś. Nie okłamałam cię- nalał sobie szklaneczkę whisky.
- Czy związek nie powinien opierać się na zaufaniu? Jak ja mam po tym wszystkim ci zaufać?- wlepiłam w niego wściekłe spojrzenie.
- A ty ile złych rzeczy mi zrobiłeś, Harry? Jakoś ja staram się o tym zapomnieć i żyć dalej. Czemu ty nie możesz?- wzruszył ramionami.
- Bo nie jestem jakimś tam frajerem, żeby dawać się okłamywać. Po co to robisz? Po co polujesz zamiast się skupić na tutejszych obowiązkach? Po co wracasz do przeszłości? – spojrzałam mu w oczy.
- Ja nie widzę nic złego w chceniu, żeby moje życie wróciło do normalności- zrobił coś czego się nie spodziewałam. Rzucił szklanką o ścianę, a ta rozprysła się na pełno małych kawałeczków.
- Ty nie, ja tak! Co z tobą, dziewczyno jest nie tak?! – krzyknął. Ze spokojem wstałam i zasunęłam za sobą krzesło.
- Widocznie wszystko – powiedziałam i ruszyłam w kierunku drzwi. Nie powstrzymywał się. Po prostu wyszłam i wróciłam do swojego pokoju.

-----------------------------
 Przez małą liczbę  komentarzy nie mam siły się tu rozpisywać. Po prostu napiszcie co sądzicie, nn pewnie w pt, zapraszam na drugiego bloga.+powodzenia w szkole ;)

2 komentarze:

  1. Fajny fajny :D
    No kurde, musieli się pokłócić? :/
    Ale poza tym wszystko jest dobrze między ludźmi :D
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :)
    Przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam, ale jest początek roku szkolnego, a ja mam tyle spraw na głowie, że nie wyrabiam się :(
    Czekam na następny.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń