Rozdział 28
Iris
- Iris?- usłyszałam głos za swoimi
plecami. Odwróciłam się i dostrzegłam blond anielicę.
- Co ty robisz w moim śnie?- warknęłam
na nią. Popatrzyła na mnie smutno.
- Przyszłam prosić cię o przysługę. –
skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na nią obojętnie.
- A o co dokładnie?- spytałam.
Spuściła wzrok.
- Za parę godzin ma odbyć się rozprawa
dla mojej osoby. Nie będę mogła zejść już na ziemie i… Czy mogłabyś spotkać się
z Dean’em? Proszę cię, on cię potrzebuje- dziewczyna podała mi adres gdzie
właśnie znajduje się wraz z Sam’em, Julian’em i Luke’iem. Westchnęłam.
- Dobrze, zrobię to- uśmiechnęła się
do mnie ciepło.
- Dziękuję
I
się obudziłam. Z niechęcią podniosłam się do pozycji siedzącej. Muszę obmyślić
plan. Niall’a, Liam’a i Louis’a nie było nadal gdyż nie wszyscy z tamtej grupy
odzyskali normalne ubarwienie oczu, a że Bruno za pewne jest szpiegiem Gabe’a
nie może się o tym dowiedzieć. Logan i jego grupa pozostała w obozie, ale
również unikała Bruna. Nowy był przydzielony do ludzi Zayn’a. Myślę, że jeśli
na dzisiejszy dzień podrzucę Malik’owi moich dwóch podopiecznych nie będzie
miał nic przeciwko. W końcu nie jesteśmy wrogami od dawna. Wstałam i podeszłam
do komody. Stamtąd wyciągnęłam czystą bieliznę, długie czarne spodnie i czarną
bokserkę. Poszłam do łazienki gdzie się przebrałam i umalowałam (tak, nawet w
tym piekle miałam kosmetyki). Kiedy byłam już gotowa ruszyłam do domu Styles’a
i reszty. Noah i Quinn byli w kuchni i szykowali śniadanie. Po paru minutach
dotarłam na miejsce. Zapukałam trzy razy, po czym drzwi się otworzyły i stanął
w nich Logan. Uśmiechnął się do mnie ciepło.
-
Harry jest w biurze- ta wiadomość mnie ucieszyła, ponieważ nie potrzebowałam go
przy rozmowie z Zayn’em.
-
Ja do Malik’a- wpuścił mnie do środka.
-
Siadaj- wskazał na kanapę- A ja pójdę zbudzić królewicza. Lepiej żeby wyżył się
na mnie niż na tobie- puścił mi oczko i pobiegł na górę. Zachichotałam
mimowolnie. Już po chwili było słychać wyzwiska mulata skierowane do szatyna. Logan
do mnie wrócił.
-
Daj mi z pięć minut, musi się ogarnąć. Ja wychodzę, obiecałem Noah’owi, że mu
pomogę w kuchni- posłałam mu uśmiech.
-
No leć- pomachał mi na pożegnanie i zniknął za drzwiami. Malik pojawił się
dziesięć minut później.
-
Cześć, Iris- przywitał się zaspanym głosem.
-
Cześć, Zayn. Mam do ciebie ważną sprawę. – rozsiadł się w fotelu.
-
Nie mogło to zaczekać jeszcze parę godzin?- ziewnął. Pokręciłam głową.
-
Przykro mi, ale muszę się spieszyć. Przejąłbyś na dzisiaj Noah’a i Quinn’a? Ja
muszę jechać coś załatwić. – mulat przez chwilę się zastanawiał po czym
wzruszył ramionami.
-
Czemu by nie- uśmiechnęłam się i go przytuliłam.
-
Dziękuję. Odwdzięczę ci się jakoś- zanim zdążył coś powiedzieć pobiegłam do
Harry’ego. Powinnam go poinformować o tym, że jadę. Zatrzymałam się przed jego
drzwiami i wzięłam głęboki wdech. Zapukałam. Rozległo się ciche proszę. Kiedy
weszłam, loczek uśmiechnął się lekko do mnie.
-
Cześć, kwiatuszku- podeszłam do niego i pocałowałam go w usta.
-
Jest sprawa, Styles- powiedziałam poważnie co go zaniepokoiło.
-
Słucham, o co chodzi?- okrążyłam biurko i zajęłam miejsce naprzeciwko niego.
-
Potrzebuję dnia wolnego. Muszę pojechać w jedno miejsce.
-
Jakie?
-
Do braci.
-
Po co?- wywróciłam oczami.
-
Bo chciałabym się z nimi spotkać, Harry. Byli dla mnie bardzo ważni i myślę, że
to ze wzajemnością. Nie zrobią mi krzywdy, sam widziałeś. Kochają mnie. – Harry
odwrócił wzrok.
-
To, że tutaj masz braci i niektórzy cię kochają nie zmieni twojego zdania?-
pokręciłam głową i wzięłam go za rękę.
-
Nic mi się nie stanie. Obiecuję, że wrócę zanim zapadnie zmrok. Proszę, Harry. –
westchnął i podał mi jedne kluczyki.
-
Ufam ci, Iris. Masz wrócić cała i zdrowa- cmoknęłam go szybko.
-
Obiecuję, Harry
Sam
-
Tak, Jim. Obiecuję, że zajmiemy się to sprawą. – rozłączyłem się i spojrzałem
na swoich towarzyszy. Luke i Julian grali w karty, a Dean leżał i wpatrywał się
pusto w ścianę. Nie wiedziałem co się z nim dzieje i to mnie jeszcze bardziej
martwiło.- Mamy robotę- zwróciłem się do nich. Luke i Julian spojrzeli na mnie,
a Dean zero reakcji. – Mamy
zmiennokształtnego w okolicy i wypadałoby go zabić. Luke, Julian idźcie do auta
i sprawdźcie czy mamy srebrne kule i noże. Bez nich raczej niż nie zdziałamy-
rzuciłem im kluczyki od impali, a Dean nic nie powiedział. To dziwne, przecież
kochał to auto ponad wszystko. Kiedy tamta dwójka wyszła postanowiłem zacząć
rozmowę- Co ci jest?
-
Nic- mruknął.
-
A tak naprawdę?- naciskałem dalej.
-
Nic- prychnąłem.
-
Gówno prawda. Możesz wstać i iść z nami na akcję z łaski swej?- pokręcił głową.
-
I tak przegramy. Zostały nie cale dwa tygodnie i trzy pieczęcie. Nie ma różnicy
czy zmiennokształtny zginie teraz czy za kilkanaście dni- zacisnąłem pięści.
-
Powiedz, że żartujesz- powiedziałem w miarę spokojnie. Zaśmiał się gorzko.
-
Wiesz, że w tych sprawach nie żartuje- i w tym momencie nastąpił mój wybuch.
-
Czy ty kurwa siebie słyszysz?! Gdzie podział się Dean, którego znałem i
szanowałem? Gdzie twoja zasrana pewność siebie, charyzma do walki z potworami?
Gdzie chęć do życia! Co?! Odpowiedz mi do cholery- wlepił we mnie wściekłe
spojrzenie.
-
Jestem tylko człowiekiem! Mam prawo do upadków, nieprawdaż?! W przeciwieństwie
do ciebie, od kąt tata nas wtajemniczył pracuję cały czas! A ty? Miałeś przerwę
na studia. Ja również mam prawo na wolne!
-
Studia to coś innego, poza tym wybrałeś sobie zły moment!- popatrzył na mnie
wściekły.
-
Wczoraj odebrano mi kobietę, którą naprawdę kochałem! Myślisz, że mam siłę na
głupią akcję?! – zanim zdążyłem odpowiedzieć rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłem
je i napotkałem spojrzenie niebieskich oczu. Przede mną stała Iris we własnej
osobie.
Iris
Przyjechałam
pod motel i spotkałam Luke’a. Ten zaproponował mi, że mnie odprowadzi pod
drzwi. Kiedy zbliżyliśmy się do odpowiedniego pokoju usłyszeliśmy kłótnię
naszych braci. W końcu postanowiłam ją przerwać pukaniem do drzwi. Otworzył mi
zdumiony Sam.
-
Cześć- przywitałam się.- Mogę- wskazałam na pokój. Skinął głową i przepuścił
mnie. Odwróciłam się do Lucas’a.- Ty też chodź. W końcu należysz do rodziny-
blondyn niepewnie wszedł do środka i zajął miejsce, za pewne na swoim łóżku. Spojrzałam
na Dean’a. Wpatrywał się we mnie ze smutkiem. – Hej, Dean.
-
Cześć, siostrzyczko.
-
Widzę, że wybrałam odpowiedni moment na odwiedziny- stwierdziłam- Co się z wami
dzieje?
-
Nie wiem, zapytaj Dean- odparł szorstko Sam. – To on ma do wszystkich problemy,
a swojej winy już nie widzi- Dean chciał się odszczeknąć, ale powstrzymałam się
go gestem ręki.
-
Jesteście braćmi, powinniście się wspierać, a nie kłócić.
-
Staramy się pomóc, ale on na to nie pozwala- wtrącił się Luke.
-
Mam widocznie swoje powody- warknął najstarszy.- Możecie zostawić mnie samego z
moją siostrą?
-
To także nasza siostra- przypomniał Sam.- Czemu tobie należy się rozmowa z nią,
a nam nie?- wetchnęłam ciężko.
-
Skończcie i posłuchajcie mnie. Przyjechałam tu, żeby zobaczyć się z całą waszą
trójką i z każdym porozmawiać, dowiedzieć się co u niego i takie tam. Tak, więc
nie będzie żadnych osobnych rozmów, tylko całym rodzeństwem, okej? Musimy sobie
wyjaśnić parę sprawa. Dean, zacznij. Powiedz nam co się dzieje. Wszyscy
zasługujemy naprawdę.
-
Zakochałem się w Arii po uszy i mi ją odebrano- oznajmił.- Zadowoleni? –
zwróciłam uwagę na obrączkę, którą co chwile się bawił.
-
Ożeniłeś się z nią?- delikatnie skinął głową. Sam roześmiał się bez cienia
radości.
-
Dzięki za zaproszenie. – fuknął.
-
Sam! Uspokój się proszę. Owszem, Dean zrobił źle, ale nie miał czasu na huczną
imprezę. Nie obwiniajmy się nawzajem okej? – Luke podniósł rękę jak uczeń w
szkole. – Tak?
-
Skoro mamy się nie obwiniać nawzajem czy Dean mógłby przestać traktować mnie
jak gorszego? Nie moja wina, że wasz ojciec miał romans z moją matką i przez to powstałem ja. Nie
moja wina, że odziedziczyłem AIDS. Niech w końcu da sobie spokój- spojrzałam na
Dean’a.
-
Możesz dać spokój Luke’owi i zaakceptować go jako członka rodziny? Ja spotkałam
go parę razy i dałam radę. Sam też dał. Czemu ty miałbyś nie dać?- Dean
westchnął.
-
Postaram się, ale nic nie obiecuję- podał młodszemu rękę.
-
Cieszę się. Sam- spojrzałam porozumiewawczo na brata. Wywrócił oczami i
przytulił starszego, a ten to odwzajemnił. Uśmiechnęłam się. Nie chciałam, żeby
się kłócili. Rozległo się pukanie do drzwi. Kiedy Luke je otworzył pojawił się
Julian.
-
Fajnie, że się pogodziliście. Sprawdziłem i mamy to co potrzebne. Możemy
wyruszyć na misję.
-
Podsłuchiwałeś?- uniosłam brew. Uśmiechnął się.
-
Ależ skąd. Miałem wizję.
-
No dobra. A wtajemniczycie mnie w akcję? – Sam przekazał mi cenne informacje,
które uzyskał od Jim’a.- Czyli on żyje?- skinął głową- To świetnie. Już
myślałam, że nie wyjdzie z tego cały i zdrowy- chłopcy popatrzeli po sobie smutno-
O co chodzi?
-
Wiesz… Jim jest cały, ale nie zdrowy. Nie ma czucia w nogach. Już nigdy nie
będzie chodził – zasmucili mnie tą informacją.
-
Biedaczek…
-
Ej, mała- odezwał się mój najstarszy brat- Jim na pewno by chciał żebyś nam
pomogła przy zmiennokształtnym. Co ty na to?- wyszczerzyłam się.
-
Z wielką chęcią pomogę
Harry
Bałem
się o nią, więc pojechałem za nią. Faktycznie odwiedziła braci. Ale zamiast
wracać od razu do domu wsiadła w ich auta i gdzieś pojechali. Ruszyłem za nimi
i dojechałem do jakieś starej kopalni. Zniknęli w niej na chwil, po czym
wyleciał z niej jakiś gość. Iris biegła za nim i wymierzyła mu srebrną kulkę
prosto w serce. Padł martwy. Jej towarzysze przybiegli za nią uradowani. Zwłoki
schowali w krzaki, a potem pojechali ponownie do motelu. I ty my niby jesteśmy
barbarzyńcami? Podszedłem do okna, żeby lepiej słyszeć o czym rozmawiają.
Zapadł już zmrok, a Iris nie zbierała się, żeby wracać.
-
Fajnie było. Prawie jak za starych czasów- powiedział jeden z chłopaków.
-
Zgodzę się z tobą- uśmiechnęła się i stuknęła się z nim butelką piwa.
-
Skoro mówisz, że Gabe nie ma nad tobą kontroli to po ci chcesz wracać do tego
obozu? Zostań z nami- dziewczyna pokręciła głową.
-
Nie mogę. Oni mnie potrzebują. Poza tym jeśli mamy wygrać to muszę tam wrócić i
mieć kontrolę nad sytuacją. – poczułem ból. Nie powiedziała, że wraca do
chłopaka na którym jej zależy. Powiedziała, że ogólnie jej potrzebujemy.
-
To wtedy co my mamy robić?
-
Zwalczajcie potwory, a ja będę wam przesyłać informacje- oj nie Iris. Samowolka
się skończyła. – Powinnam się zbierać. Mam nadzieję, że niedługo znowu się
spotkamy- podeszła do każdego z nich i ich przytuliła. Kiedy znalazła się na
zewnątrz złapałem ją za rękę i zakryłem usta dłonią żeby nie krzyczała.
-
To tylko ja.
Iris
Harry
zostawił tam mój samochód, a przywiózł mnie swoim. Zapowiadała się poważna
rozmowa w jego biurze. Siedziałam i czekałam.
-
Znów mnie okłamałaś- westchnęłam.
-
Przecież chciałam wracać. Widziałeś. Nie okłamałam cię- nalał sobie szklaneczkę
whisky.
-
Czy związek nie powinien opierać się na zaufaniu? Jak ja mam po tym wszystkim
ci zaufać?- wlepiłam w niego wściekłe spojrzenie.
-
A ty ile złych rzeczy mi zrobiłeś, Harry? Jakoś ja staram się o tym zapomnieć i
żyć dalej. Czemu ty nie możesz?- wzruszył ramionami.
-
Bo nie jestem jakimś tam frajerem, żeby dawać się okłamywać. Po co to robisz?
Po co polujesz zamiast się skupić na tutejszych obowiązkach? Po co wracasz do
przeszłości? – spojrzałam mu w oczy.
-
Ja nie widzę nic złego w chceniu, żeby moje życie wróciło do normalności-
zrobił coś czego się nie spodziewałam. Rzucił szklanką o ścianę, a ta rozprysła
się na pełno małych kawałeczków.
-
Ty nie, ja tak! Co z tobą, dziewczyno jest nie tak?! – krzyknął. Ze spokojem
wstałam i zasunęłam za sobą krzesło.
-
Widocznie wszystko – powiedziałam i ruszyłam w kierunku drzwi. Nie
powstrzymywał się. Po prostu wyszłam i wróciłam do swojego pokoju.
-----------------------------
Przez małą liczbę komentarzy nie mam siły się tu rozpisywać. Po prostu napiszcie co sądzicie, nn pewnie w pt, zapraszam na drugiego bloga.+powodzenia w szkole ;)
Fajny fajny :D
OdpowiedzUsuńNo kurde, musieli się pokłócić? :/
Ale poza tym wszystko jest dobrze między ludźmi :D
Już nie mogę się doczekać nn :D
Dziękuję :* - Asia :)
Rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że wcześniej nie skomentowałam, ale jest początek roku szkolnego, a ja mam tyle spraw na głowie, że nie wyrabiam się :(
Czekam na następny.
Dominika