niedziela, 20 września 2015

Rozdział 32



Rozdział 32

                                          Iris


10 dni.
- Czy życzysz sobie czegoś jeszcze, panie?- wyrecytowałam formułkę, którą musiałam znam i wymawiać od kąt Bruno przejął władze.
- Możesz odejść- zanim zdążył zmienić zdanie opuściłam dawny gabinet Harry’ego. Czułam się potwornie. Straciłam resztki dumy, która mi pozostała. Nie mogłam się przeciwstawić, bo miało by to poważne konsekwencje dla świata. Potruchtałam do pokoju, nie spodziewając się , że kogoś tam zastanę. Kiedy otworzyłam drzwi , zamarłam. Pod oknem stał człowiek, którego kochałam całe moje życie i utraciłam rok temu.
- Tatusiu- powiedziałam i rzuciłam się biegiem w jego kierunku. Chciałam go przytulić, jednak zamiast tego przeleciałam przez niego. No tak był duchem. – Tęskniłam za tobą.
- Ja za tobą też, kwiatuszku- uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Jak się tu znalazłeś- zapytałam. Byłam strasznie ciekawa co tu robił.
- Nadchodzi Armagedon, a Niebiosa wariują. Dusze mogą wyjść i wrócić kiedy chcą. – ucieszył mnie fakt, że postanowił zaryzykować i spotkać się ze mną. – Strasznie mi przykro, że cię to w końcu dopadło- spojrzałam na niego zdezorientowana. – No cała prawda o tym kim niby jesteś.- otworzyłam buzię ze zdumienia.
- Wiedziałeś? – pokiwał głową.- No pięknie! Czy jest jeszcze coś co przede mną ukrywałeś, tato?
- Po twoim tonie, przypuszczam, że wiesz o Lucas’ie?- zaklaskałam.
- Brawo. Tylko szkoda, że po dziewiętnastu latach mojego życia! Jak mogłeś mi nie powiedzieć takich istotnych rzeczy? – milczał- No odpowiedz mi! Ufałam ci, a ty nie powiedziałeś mi … Może to by cokolwiek zmieniło? Może gdybyś mnie zabił dawno temu, uniknęłabym tego piekła- moim ciałem zawładnął szloch. Tata przyglądał mi się ze smutkiem.
- Wiesz, ze nigdy bym cię nie zabił córeczko. To i tak by nic pewnie nie zmieniło. Jesteś silna, Iris. Idź i walcz do końca, kwiatuszku.
- Nie mam już siły- wychlipałam. Ojciec uśmiechnął się do mnie.
- Idź do kościoła i pomódl się do pana o opiekę dla twoich braci, wyzwolenie z piekła dla twojej matki, mądrość dla demonów, żeby stanęli po słusznej stronie, za łowców by wypełnili swe zadanie jak należy oraz za siebie, córeczko, żebyś wytrzymała to wszystko
- Mama jest w piekle?- pociągnęłam nosem.
- Gabe zabrał jej duszę w dniu śmierci. Ale wyzwolicie ją jak i inne matki. Wierzę w was.
- Kocham cię, tato- oznajmiłam.
- Ja ciebie też, kwiatuszku.
                                                        Logan
- Wzywałeś mnie.
- Chciałeś powiedzieć, wzywałeś mnie panie?- Bruno uniósł brew.
- Tak- mruknąłem.
- To powtórz to całym zdanie- uśmiechnął się. Z trudem opanowałem wywrócenie oczami.
- Wzywałeś mnie panie- pokiwał głowa z uznaniem.
- Tak, usiądź- wskazał na krzesło naprzeciwko niego. Założyłem ręce na piersi.
- Postoję- odparłem, a z jego buzi zszedł uśmiech.
- Siadaj- warknął. Westchnąłem i zająłem miejsce. – No i fajnie.
- W jakiej sprawie mnie wezwałeś?- zapytałem znudzony.
- Chodzi o ciebie i Noah’a- momentalnie moje mięsnie się napięły.
- O co chodzi?- z trudem opanowywałem spokój.
- Nie toleruję gejów. Macie ze sobą skończyć- powiedział jakby to była prośba o podanie mu szklanki. Prychnąłem.
- To masz problem. Ja nie zamierzam się z nikim rozstawać, bo tobie się to nie podoba- odparłem. Jego oczy pociemniały.
- Nie będę tolerował pedalstwa. Macie ze sobą skończyć i już. A jak nie…- zaczął.
- A jak nie to co?
- Noah zginie. Tata na pewno bez problemu go sobie zastąpi i to kimś lepszym. – pokręciłem głową.
- Nie ośmielisz się…
- Jednak się ośmielę- był pewny siebie co oznaczało, że nie żartuję. Chwyciłem butelkę whisky i cisnąłem nią w niego. Zrobił unik a butelka rozprysła się na ścianie.
- Pożałujesz, że zostałeś wybrany- splunąłem i wyszedłem trzaskając drzwiami, nie zważając na jego krzyki. Musiałem po niego iść i go ratować. Nie pozwolę im go mi odebrać. Kochałem Noah’a ponad wszystko. Zobaczyłem go, kiedy szedł z Quinn’em. Podbiegłem do nich i wziąłem go w ramiona. – Jak dobrze, że jesteś. Musimy uciekać- powiedziałem.
- Co? Czemu?- spytał zaskoczony.
- Później ci wytłumaczę. No chodź…- pociągnąłem go.
- Tam są! Brać ich!- usłyszałem głos i chwilę potem leżałem na ziemi. Chłopacy, którzy zostali ukarani przez Harry’ego schwytali mnie i Noah’a. Zakuli nas w kajdanki zanim zdążyłem zareagować. – Wynoś się- warknął na Quinn’a Bruno. Chłopiec spojrzał na mnie.
- Idź- wysyczałem, a ten pospiesznie uciekł. Postawili nas do pionu.
- Wypuść nas!- roześmiał się.
- Ani mi się śni!  Zabrać ich stąd- pociągnęli nas w stronę magazynów. Jedyne co mogłem to starać się wyrwać, choć to się nie zdawało. Wydarłem się jak najgłośniej jak mogłem.
                                                        Iris
Siedziałam w środkowej ławce i modliłam się. Nie było to do mnie podobne. Mimo iż całe życie wiedziałam, że Bóg istnieje nie wyznawałam go. A teraz, dziesięć dni przed Armagedonem, jako dziecko demona, modlę się do niego.
- Wiem, ze gdzieś tam jesteś i wiem, że znasz mnie doskonale. Wiem jaka byłam i jestem, ale postaram się zmienić. Proszę cię w zamian, żebyś nam pomógł. Zrobię wszystko, obiecuję. – wyszeptałam.
- Co jak co, ale ciebie bym się tu nie spodziewał- rozległ się głos za moimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam Harry’ego. Wzruszyłam ramionami.
- I to ze wzajemnością.
- Wiesz, że to zakazane?
- Wiem, więc, co ty tutaj robisz?
- Będziemy tak teraz odpowiadać sobie pytaniami?
- Tak, nie podoba ci się to? – westchnął, ale uśmiechnął się.
- Dobra, koniec. Wygrałaś- uniosłam pięść do góry w zwycięskim geście.
- Super uczucie- zajął miejsce koło mnie- To co tutaj robisz?
- Szukam odpowiedzi. A ty?
- Proszę o odpowiedzi i pomoc- spojrzał do góry.
- Jego?- spytał bez przekonania. Pokiwałam głową. – Myślisz, że interesuje się nami?
- Myślę, że interesuje się  każdym kto tego pragnie- przyglądał mi się.
- Pragniesz właśnie tego? Żeby Bóg cię wysłuchał?- skinęłam.
- Pragnę, potrzebuję… Wychodzi na to samo. Myślę, że wszyscy tego potrzebujemy. Wiesz, żeby…- urwałam gwałtownie i popatrzyłam na niego. Nie mogłam mówić przy nim takich rzeczy.
- Co?- westchnęłam.
- Nie mogę powiedzieć ci, bo…
- Przeszedłem przemianę, tej nocy- oznajmił, a ja spojrzałam na niego zszokowana.
- Jednej nocy przeszedłeś przemianę?- pokiwał uśmiechnięty głową.
- Dlatego tutaj przyszedłem. Bo Gabe nie dowie się o tym ode mnie. I tak, wiem, że chodziło ci, żebyśmy wygrali i obalili Gabe’a i Lucyfera. Też tego pragnę. – popatrzył na mnie ze smutnym uśmiechem- Czujesz się trochę bezpieczniej? No wiesz, teraz gdy przeszedłem przemianę?- moją odpowiedzią było przysunięcie się bliżej niego. Objął mnie opiekuńczo ramieniem, a ja oparłam głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, którą przerwał mój gorzki śmiech.- Co cię tak bawi?- zapytał.
- Zdałam sobie sprawę, ze słowa są nic nie warte. Powiesz komuś, że kochasz, później się psuje, a kiedy chcesz to naprawić to co mas powiedzieć? Słowo „kocham” nie ma tej magii co kiedyś. – zaśmiał się cicho.
- Masz świętą rację, Iris- chwycił mój podbródek i odwrócił moją głowę w jego stronę. Uśmiechnął się ciepło i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, który wywołał motylki w brzuchu. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, położyłam się na nim, a ona zaczął gładzić moje włosy. Nawet nie wiem kiedy usnęliśmy.
------------------------------
Mam nadzieję, że wam się podoba. Jak myślicie co będzie dalej? Już powoli zbliżamy się do końca :/ Komentujcie, wchodźcie na drugiego bloga i nn do piątku ;)


3 komentarze:

  1. Super :D
    Zasnęli w kościele, ok hahaha :D
    Fajnie, że są już razem :D
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Ale szkoda, że jeszcze niewiele zostało :/
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Śpią w kościele. Każdy jak lubi nie? 😂 świetny post. Czekam na nn 😍

    OdpowiedzUsuń