Rozdział 14
Iris
Następnego
dnia o poranku jest jeden wielki chaos. Wszyscy przygotowują się do akcji. No
prawie wszyscy. Ja mam zakaz brania udziału, a Noah ma pozostać żeby mi
towarzyszyć. Cały czas dręczy mnie to, że zdradziłam Gabe’owi słabe punkty
moich braci. Czy to kiedyś minie?
Siedziałam
na schodach ratusza i miałam odhaczać na liście spakowana do aut rzeczy. Robotę
utrudniało mi to, że co chwilę koło mnie przechodzili Harry i Adam. Ten drugi
nie mógł się oprzeć kopaniu mnie za każdym razem kiedy znalazłam się w jego
zasięgu. Natomiast ten pierwszy przechodził koło mnie zupełnie obojętnie.
Naprawdę aż tak bardzo zdenerwowała go moja uwaga po pocałunku? Będę musiała z
nim porozmawiać. Ale to dopiero kiedy wrócą z akcji. Nie chcę teraz się
narażać.
-
Iris, czego jeszcze brakuje?- spytał mnie Zayn. Spojrzałam na listę.
-
Jeszcze trzy karabiny i wszystko- mulat dał znak Louis’owi, a tamten poszedł
się zająć tym.
-
Spisałaś się- Zayn puścił mi oczko i zostawił mnie.
Dean
-
Na serio jesteśmy aż tacy głupi, żeby to zrobić?- zapytałem Sam’a. Uśmiechnął
się.
-
Czego się nie robimy, żeby uratować cały świat, braciszku?- rzucił i wysiadł z
auta. Niechętnie wysiadłem za nim. Byliśmy przebrani za księży. Plan był dosyć
prosty. Musieliśmy się tylko sprawdzić. Ruszyliśmy w stronę klasztoru . –
Pozwól, że ja będę głównie mówił- to Sam bardziej się znał na tej religii i
chyba wierzył w Boga, czego ja nie mogę powiedzieć. Zastukaliśmy w wielkie
drzwi. Po chwili otworzyła nam stara zakonnica.
-
Szczęść Boże Siostro- zwrócił się do niej Sam- Nazywam się William Amstrong, a
to ojciec Roger Watson. Przyjechaliśmy z misją dla sióstr- starsza kobieta
uśmiechnęła się szeroko.
-
Naprawdę? Wejdźcie, gdzie moje maniery. Chodźcie za mną- poprowadziła nas do
wielkiego ogrodu, który mieścił się z
tyłu. Zastaliśmy tam z 10 innych zakonnic. – Marino- zwróciła się do bardzo
młodej zakonnicy.
-
Tak Siostro Baranke?
-
Zaparzysz herbaty dla naszych gości? – Marina przez chwilę nam się przyglądała
i uśmiechnęła się słodko.
-
Naprawdę nie trzeba, Siostro Baranke. Chcieliśmy tylko coś ogłosić-
przemówiłem. – Czy mogła by siostra zwołać tu wszystkie siostry?
-
Marina, zrobiłabyś to dla księdza Watson’a i sprowadziła resztę?- dziewczyna
zniknęła na 10 minut. Wróciła z dziewięcioma zakonnicami.
-
Czy to wszystkie?- pokiwała głową.
-
Nasz klasztor nie jest za duży.- oznajmiła.
-
No dobrze…- zaczął Sam, a raczej William.- Zostaliśmy tu zesłani, ponieważ mamy
przekazać wam informacje. Cały ten klasztor został wezwany na misję do Kenii. –
wszyscy się ucieszyli poza Baranke co było dziwne, bo wcześniej się cieszyła.
-
Cały klasztor? Tak nagle? Czy mogę zobaczyć list?- na szczęście Jim o tym
pomyślał i dał nam podrobiony papier. Podałem go Siostrze. Przeczytała go
uważnie.- A jednak to prawda… No cóż, siostry. Taka jest wola Boża- nie
właściwie to wola Teample’ów.- Idźcie spakować to co najpotrzebniejsze, a potem
musimy iść na pociąg do Portland. Stamtąd mamy statek. – wszystkie siostry
ruszyły do środka. Na końcu szła Marina.
-
Wiem, że ta misja to kłamstwo, ale nie macie złych intencji. Niech wam Bóg
błogosławi- szepnęła i oddaliła się wraz z innymi. Spojrzeliśmy po sobie z Sam’em.
Wzruszył tylko ramionami. Teraz musimy poczekać aż one odjadą.
***
Kiedy
zapadł zmrok wszystko było gotowe. Wymalowaliśmy pełno pułapek, mieliśmy zapas
wody święconej i na pewno przyda nam się demoniczne ostrze. Równo o północy
drzwi od klasztoru cicho się otworzyły. Do środka wtoczyło się z 60 chłopaków. Rozdzielili
się i akurat każdy z nich zaraz potem był w pułapce. Zaczęli krzyczeć.
Uśmiechnąłem się i podszedłem do jednego z nich.
-
Gdzie Iris i Noah?- zapytałem ostro. Tej dwójki tu nie widziałem.
-
Nie twój zasrany interes- rzucił mulat. Uśmiechnąłem się.
-
Ja mam czas. Powiesz mi gdzie mogę ich znaleźć po dobroci, czy będę musiał użyć
siły? – plunął mi pod stopy. Nie miałem innego wyjścia jak oblać mu twarz wodą
święconą. Zawył z bólu. – To jak?
-
Idź do diabła- warknął. Powtórzyłem czynność.
-
T kiedy indziej. Teraz chcę znaleźć siostrę i brata mojego kumpla.
-
Nic ci nie powiem- wyciągnąłem ostrze. Na chwile zamarł.
-
Doprawdy? A mi się zdaje, ze jednak…
-
Dean!- krzyknął Sam i się odwróciłem. Do środka wtoczyli się dwaj chłopacy. Ten
z furią w oczach rzucił się na Sam’a , a ten drugi ruszył w moim kierunku.
-
Dean Teample?- zapytał kiedy był blisko mnie.
-
We własnej osobie, chociaż nie pamiętam żebym się przedstawiał.
-
Harry Styles, mam wiadomość od Iris- powiedział „słodkim” głosikiem.
-
Tak? Co ci powiedziała?- wyszczerzył się.
-
Że masz iść w cholerę- i dał mi w twarz.
Harry
Do
tej pory byłem wściekły na Iris za to jak się zachowała. Kiedy jednak
zobaczyłem jej braciszków, którzy uwięzili moich ludzi cała złość przeszła. Miałem
ochotę się zemścić za to, ze zabili Malcolm’a. Nie lubiłem go, był tylko małym
bachorem, który myślał, że ma szansę u Iris, ale ona jednak go lubiła. Może
nawet kochała na jakiś sposób. A skoro tak było moim pieprzonym obowiązkiem coś
z tym zrobić. Niestety przez to, że tak dobrze się przygotowali nie miałem jak
użyć przeciwko niemu jego słabych punktów.
-
Gdzie są zakonnice?- zapytałem kiedy ten trzymał się za szczękę.
-
W bezpiecznym miejscu- odparł.
-
Skąd wiedzieliście…- nie dał mi skończyć.
-
Ma się swoje tajemnice- i rzucił się na mnie. Przewróciliśmy stół.- Co, Larry?
Zatkało? – zepchnąłem go z siebie i teraz ja górowałem.
-
Jestem, Harry debilu- i znów przywaliłem mu z pięści. Jęknął.
-
A ja mam to w dupie- zepchnął mnie i poleciałem do tyłu. – Gdzie Iris i Noah?!-
krzyknął. Uśmiechnąłem się i podniosłem na nogi. On również wstał.
-
Naprawdę sądzisz, że ci powiem?- roześmiałem się. – Poza tym ona cię
nienawidzi, Dean. Zabiłeś jej przyjaciela. Tak samo Noah. Oni wolą zostać z
nami, niż być z wami- mina mu zrzedła.
-
Gówno prawda- pokręciłem głową. Jego najsłabszym punktem była rodzina. Tak samo
jak u Sam’a. Mieliśmy to wykorzystać kiedy indziej, ale teraz też nie zaszkodzi.
-
Prawda. Mówiła to kiedy w moim gabinecie, na biurku…- byłem przygotowany na
cios, ale tylko z użyciem ręki. Nie spodziewałem się pchnięcia nożem. Poczułem
w ustach krew. Upadłem na podłogę.
-
To cię nauczy czegoś mam nadzieję- w tym czasie tamten drugi wepchnął Adam’a do
pułapki. Dean wyciągnął zapalniczkę. – O ile przeżyjesz- na naszą niekorzyść
klasztor był głównie drewniany. Rzucił zapalniczką na drugi koniec i od razu
zaczęło się palić. Nie byłem w stanie coś z tym zrobić. Czułem, że umieram. Tamta dwójka wyszła. Mam
nadzieję, że Logan, który czekał na zewnątrz nam pomoże. Zapadła ciemność.
Iris
Nogi
poniosły mnie do kościoła, który był w centrum miasteczka. Usiadłam w jednej z
tylnych ławek i przeżegnałam się tam jak widziałam u innych ludzi. Chciałam tu
pobyć sama. Czy Bóg naprawdę istnieje i będę w stanie tu z nim porozmawiać? Nie
wiedziałam od czego zacząć… Pod powiekami poczułam łzy.
-
Iris?- usłyszałam głos za mną. Noah.
-
Po co przyszedłeś?- warknęłam.
-
Chciałem cię ostrzec. Nie wolno tu przychodzić. To zakazane- prychnęłam.
-
To po co ktoś to tutaj budował?- wzruszył ramionami i usiadł koło mnie.
-
Myślę, że po to żeby sprawdzić naszą lojalność- uśmiechnął się- Której u nas
nie ma za gorsz- na chwilę na moją twarz wstąpił uśmiech. – Co cię trapi?-
zapytał.
-
Nic- skłamałam.
-
Akurat- odpowiedział i zaczął mi się przyglądać- A ja jestem wilkołakiem-
parsknęłam śmiechem.
-
Przykro mi, padło, że jesteś demonem-
powiedziałam mniej radośnie.- Nie wiem czy chcę o tym rozmawiać.
-
Wiem, że nie powinno się naciskać, ale dopiero gdy wyrzucisz to z siebie
poczujesz ulgę. Może skorzystamy z tego, że jesteśmy w kościele i się wyspowiadamy?-
spojrzałam na niego jakby powiedział coś naprawdę idiotycznego.
-
Słyszałam, że do tego potrzeba kapłana-
machnął ręką.
-
W naszej sytuacji na pewno go nie zastaniemy, ale myślę, że jak wyspowiadamy
się u jakieś osoby i ona nam wybaczy to spowiedź jest ważna. Co ty na to?-
zapytał. Wzruszyłam ramionami.
-
Tylko, że ja nigdy się nie spowiadałam…
-
To ja zacznę- i faktycznie zaczął. Mówił wszystko co źle zrobił. Zaczynając od
nienawiści i chęci zabicia własnego ojca, poprzez bagno w które się wpakował w
szkołach aż do rzeczy, które musiał robić tu w obozie. Kiedy skończył spojrzał
na mnie smutno- Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała na mnie patrzeć- złapałam
go za rękę i splotłam nasze palce.
-
Wybaczam Ci, Noah. Jesteś dobrym człowiekiem- uśmiechnął się lekko. Wzięłam
głęboki wdech. I zaczęłam historię Iris Teample, która grzeszyła całe swoje
życie. Zaczęłam od tego, że zabiłam matkę (bo gdyby nie ja ona by pewnie
jeszcze żyła), potem opowiadałam mu każdą kradzież, oszustwo, zabicie kolejnego
stwora czy człowieka, wszystko co zrobiłam w obozie łącznie z pocałunkiem i
wydaniem swoich braci. Kiedy skończyłam łzy ciekły mi strumieniami. Ścisnął
mocno moją dłoń.
-
Wybaczam Ci, Iris. Jesteś bohaterką- mimo wszystko poczułam ulgę. Jego słowa
podziałały jak miód na moje serce. Nikt nigdy nie powiedział, ze jestem
bohaterką i nie wiem czy powinnam mu wierzyć. Jednak chciałam spróbować.
--------------------------Tak bardzo religijnie xd Co sądzicie o rozdziale? Spodziewaliście/łyście się takiego przewrotu akcji? Mam nadzieję, że nie xd Jak myślicie czy Logan uratuje chłopaków? Tego dowiecie się w nn, który pojawi się dopiero 18/19 lipca, ponieważ wyjeżdżam. Bardzo was proszę o komentowanie.
Super :D
OdpowiedzUsuńOkej, ta końcówka mnie zaskoczyła chyba najbardziej :D
W sumie mógłby uratować niektórych, ale w sumie, jeśli tego nie zrobi, to nic :p Czyli jest mi to obojętne :D
Ale z Harrym mogłoby być ciekawie :D
Już nie mogę się doczekać nn :D
Dziękuję :* - Asia :)
Myślę że Logan ich uratuje.
OdpowiedzUsuńHarry nie może jeszcze umierać. Nie tak szybko :)
Rozdział świetny.
Z niecierpliwością czekam na kolejny.
Dominika
Nie uśmiercaj Harrego :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
Weny i czekam na next :)
Super :*
OdpowiedzUsuńHej , super rozdział i czekam na kolejny. Marze żeby Harry byl z Iris pliiisss :* moze jakas hot scena. Czekam na nn <3 💕
OdpowiedzUsuń