piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 13



Rozdział 13
                                           Iris


Ostatnie dni były dla mnie koszmarne. Wyglądały one tak, że budziłam się ze wschodem słońca, wychodziłam z domu, cały dzień pracowałam lub trenowałam, a wracałam dopiero o zmroku i od razu kładłam się spać. Cały czas czułam tu obecność Malcolm’a. To było nie do zniesienia. Z Noah’em prawie w ogóle nie rozmawiałam. Z resztą jak z pozostałymi. Jedyne co to rzuciłam „cześć” i szłam dalej. Wraz ze śmiercią chłopca umarła duża część mnie. Nie wiedziałam co mam zrobić dalej. Powinnam tu zostać? Powinnam pomóc przy zniszczeniu świata? To trudne. I skomplikowane. Zresztą jak całe moje życie. Niestety w mojej samotności musiał ktoś przeszkodzić. Oczywiście kto? Harry.
- Musimy porozmawiać- powiedział oschle. Nie raczyłam nawet na niego spojrzeć.
- Mam teraz pracę- oznajmiłam i dalej zmywałam naczynia. Podszedł do mnie, wyjął mi talerz z rąk i wrzucił go do zlewu. Oczywiście potłukło się.- Dzięki tobie mam teraz jeszcze więcej roboty- mruknęłam i włożyłam ręce do wody, żeby powyławiać „szczątki” po talerzu.
- Zrób sobie przerwę- szarpnął mnie za ramię, przez co przejechałam dłonią po ostrym odłamku. Syknęłam.
- Gratuluję- warknęłam. Wywrócił oczami.
- Siadaj- wskazał na krzesło- Opatrzę ci to- zanim zdążyłam zaprotestować sam posadził mnie na krześle, po czym wziął się za przeszukiwanie szafki. Po chwili wrócił do mnie z apteczką. No proszę, nie wiedziałam, że nasza kuchnia ma takie wyposażenie. Chwycił moją dłoń i wziął się za opatrunek. Nie zajęło mu to dużo czasu. Kiedy skończył popatrzył mi w oczy- Musimy porozmawiać.- westchnęłam.
- O czym?- odgarnął kosmyk moich włosów za ucho.
- O tamtym dniu. Wiem, że był dla ciebie dość trudny i… Chciałbym ci pomóc- prychnęłam.
- Nie można mi pomóc, Harry- próbowałam się podnieść. Brunet jednak mi to nie umożliwił.
- A jednak chcę spróbować- szepnął i zbliżył się do mnie. Sekundę później jego usta dotknęły moich. Spodziewałam się, że zacznie mnie zachłannie całować jednak nie zrobił tego. To był bardzo delikatny pocałunek. Nie sądziłam, że Harry’ego stać na coś takiego. Wiecie co było najgorsze? Że mi się to podobało, a nie powinno. Kiedy w końcu się ode mnie odsunął w jego oczach ujrzałam troskę i radość. Następnie powróciły do mnie wspomnienia. Wszystko co mi zrobił, albo pozwolił mi zrobić. Nie mogłam dopuścić, żeby to się powtórzyło. Nachyliłam się do jego ucha i szepnęłam:
- To było żałosne- i z kpiną na niego spojrzałam. Jego oczy pociemniały. Poprzednie uczucia wyparowały, a na ich miejsce pojawiła się złość. Odsunął się ode mnie jak poparzony i ruszył w kierunku wyjścia.
- Przyjdź po kolacji do mojego gabinetu. Ojciec chce się z tobą zobaczyć- to jedyne co powiedział, a potem trzasnął drzwiami.
                                                             Dean
Sam i Julian dowiedzieli się o chorobie Lucas’a, ale nie zrobiło to na nich wrażenia. Luke’owi udało się ubłagać Sam’a i na razie nie podejmuje próby leczenia. Moim zdaniem to istny kretynizm. Nie dość, że pomógł by sobie to jeszcze nie zaraziłby nas. Niestety, nie miałem nic do powiedzenia. Luke omijał mnie szerokim łukiem. Nie dziwie mu się. Wyszedłem do sklepu po piwo. Nie miałem nic lepszego do roboty. Chwyciłem parę butelek i stanąłem przy kasie. Kasjer poszedł pokazać coś starszej pani, więc pewnie trochę tu sobie postoje. Zacząłem przyglądać się opakowaniom papierosów kiedy za mną rozległo się chrząknięcie. Odwróciłem się i zastałem tą samą piękność co w gabinecie doktor Young. Przede mną stała ta cudowna anielica Aria.
- Muszę z tobą porozmawiać- oznajmiła strasznie cicho. Miała na sobie czarna spodnie, zwykłe trampki i bluzę z kapturem. Kaptur nie wiem po co miała założony na głowę. Chciała się przed kimś ukryć?
- Aktualnie jestem zajęty, ale może później- nie potrafiła zrozumieć odmowy. Złapała mnie za rękę, powiedziała „do widzenia” i wyprowadziła mnie ze sklepu. – To było nieeleganckie.- stwierdziłem. Rzuciła mi szybkie spojrzenie.
- Mówi to Dean Teample? Łamacz serc, pogromca potworów, typowy neandertalczyk ? - spojrzałem na nią zaciekawiony.
- Myślałem, że anioły są milsze- zatrzymała się.
- W dzisiejszym świecie, a zwłaszcza kiedy Gabe próbuje uwolnić Lucyfera nic nie jest takie jakie powinno być.
- Gabe to ten sukinsyn, który porwał moją siostrę i inne dzieciaki i pozabijał te wszystkie kobiety?
- Tak. A i proszę. Nie klnij. Przekleństwa to język szatana- oznajmiła. Zaprowadziła mnie z powrotem do motelu. W pokoju była trójka moich towarzyszy. Julian jakoś się nie zdziwił na jej widok.
- Miło cię widzieć, Ario- powiedział.
- Ciebie również Julianie- skinęła mu głową- Muszę wam coś ważnego przekazać. Demony znowu planują akcję. Tym razem chcę wymordować zakonnice. Musicie coś zrobić…
- Czemu my?- zapytałem. Posłała mi wściekłe spojrzenie.
- Ponieważ Bóg wybrał was- oznajmiła szorstko. Prychnąłem.
- Przez te wszystkie lata nauczyłem się, że Boga nie ma, aniołku. Gdyby był, tych potworów by nie było.- podeszła do mnie.
- Gdyby nie ludzie potworów by nie było- warknęła- Pomożecie czy nie?- moi towarzysze powiedzieli „tak” bez wahania. Ja nie mówiłem nic- A ty, Dean?
- Czemu wybrał nas?- wywróciła oczami.
- Bo to musicie być wy, Dean.
- Ale powiedz mi dlaczego- ciągnąłem dalej.
- Dean, daj spokój- wtrącił się Julian.
- Mam prawo wiedzieć, czemu Bóg wybrał nas.  A więc?- spojrzałem jej w oczy.
- Dowiesz się w swoim czasie. Julian, informacje będą w wizji- i prędko opuściła nasz pokój, zostawiając nas w napiętej atmosferze.
                                                        Iris
Po kolacji poszłam do gabinetu Harry’ego. Nie chciałam tego robić, ale z drugiej strony wolałam uniknąć sytuacji, która wydarzyła się podczas mojej ucieczki. Zatrzymałam się przed drzwiami i zrobiłam kilka głębokich oddechów. Zanim jednak zdążyłam zapukać rozległo się „proszę”. Weszłam do środka. Przy biurku siedział mężczyzna, około po 30. Całkiem przystojny.
- Iris- powiedział z uśmiechem- Tak się cieszę, że w końcu będę mógł z tobą porozmawiać osobiście! – entuzjazm w jego głosie nie wydawał mi się sztuczny. – Mam na imię Gabe, ale wolałbym żebyś mówiła do mnie tato. Dobrze?- nie odzywałam się. Ledwo mogłam na niego spojrzeć. To był morderca mojej mamy. – Myślałem, że nie jesteś małomówna, a tu proszę. Nic nie powiesz.
- To ty chciałeś ze mną porozmawiać. Ja nie mam takiej potrzeby- rzekłam, a on uśmiechnął się szerzej.
- A jednak, ona mówi! Chciałem z tobą porozmawiać o twoich braciach- skrzywiłam się.
- Czego od nich chcesz?- warknęłam.
- Zdradź mi ich słabe punkty. Musimy je znać do akcji, która ma się odbyć za parę dni- uniosłam zaskoczona brew.
- Jaką akcję?- na to pytanie się ożywił. Opowiedział mi o planie mordu zakonnic w małym kościołku jeden dzień drogi stąd. Powiedział, że nie chce żebym jechała, bo to niebezpieczne, ale mogę się przydać, opowiadając o słabych punktach Sam’a i Dean’a. – Oni nie mają słabych punktów. Nie mam ci czego zdradzić- pokręcił głową.
- Każdy je ma. Wiem, że ich na pewno jest rodzina, ale to wykorzystamy kiedy indziej. Powiedz mi coś jeszcze proszę- odwróciłam wzrok. Nie mogę- Nie chcesz pomścić mojego synka, Malcolm’a? To Dean go zabił, pamiętasz?- zamknęłam oczy, powstrzymując łzy. – Nawet cię nie szukali. Chcieli cię zabić jak nas wszystkich. Zostawisz to tak?- walcz Iris.- Zostawisz to tak? Zapomniałaś jak Malcolm ci ufał? Jak obiecałaś  mu wieczną przyjaźń? Chcesz złamać obietnicę- i pękłam. Powiedziałam mu wszystko co mogłam. On słuchał mnie uważnie, a ja dławiłam się łzami. Kiedy skończyłam wybiegłam z gabinetu i popędziłam ile sił w nogach do domku. Wbiegając po schodach usłyszałam krzyk Noah’a. Nie zatrzymałam się. Zamknęłam się w pokoju i położyłam się na łóżku. Tam na dobre się rozryczałam.

------------------------------
No i przybywam z nowym rozdziałem dzień wcześniej. Co o nim sądzicie? Też nie ma za dużo akcji , ale to się nadrobi w następnym rozdziale. Iris dobrze zrobiła zdradzając Gabe'owi słabe punkty chłopaków? I co sądzicie o pocałunku? Nn pojawi się do wtorku, proszę was o komentarze, a na razie nie mam w planach zawieszać bloga.

4 komentarze:

  1. Rozdział nic nowego poprostu świetny i prawie na końcu ryczałam.
    Nie sądzę, że dobrze zrobiła zdradzając ich słabe punkty.
    O pocałunku sama nw co sądzić.
    No i cieszę się, że nie zawieszasz :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Posrało ją? Jak ona mogła to zrobić? :O
    Rozdział świetny, ale Iris mnie, ładnie mówiąc, zdenerwowała
    Co do pocałunku, uważam, że on był... nwm jaki, potrzebny czy nie, nie mam pojęcia :)
    Uffff, dobrze, że nie zawieszasz bloga :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;)
    Pocałunek byl świetny.
    Szkoda tylko ze Iris wydala swoich braci.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego ona ich wydała ? Wkurzyła mnie.
    Pocałunek świetny :)
    Rozdział cudny :)

    OdpowiedzUsuń