sobota, 23 maja 2015

Rozdział 4



 Rozdział zawiera drastyczne sceny. Czytasz na własną odpowiedzialność.

Rozdział 4

                                     Sam

- Wygląda na to, że jestem waszym bratem- po wypowiedzeniu tych słów zapadła cisza. Dean wpatrywał się w niego jak w zwierzynę. Zacisnął pięści tak mocno, że było słychać jak jego knykcie przeskakują.
- Nie wiem kim jesteś ani czego chcesz, ale zaraz wylecisz stąd na zbity pysk- wycedził przez zęby mój brat- Jim, kim do cholery jest ten gnojek?- nie dostał odpowiedzi- Jim?- a Jimmy dalej nie odpowiadał. Stał oparty o ścianę ze spuszczonym wzrokiem. Wypuściłem powoli powietrze i usiadłam na pobliskim krześle. Złapałem się za głowę. Jak to możliwe, że mieliśmy brata i nikt nam o tym nie powiedział? To takie… Niemoralne. Czy to słowo to oddaje?
- Od kiedy wiedziałeś, Jim?- tyle udało mi się wykrztusić. Mężczyzna westchnął.
- Wiedziałem, że coś ukrywa od kiedy powrócił z jednej misji. Przez długi czas nie chciał powiedzieć co. Kiedy dwa lata temu wyruszył na tą samotną wyprawę dał mi skrzynkę z najpotrzebniejszymi zapiskami, które ukrywał nawet przed wami… Powiedział, że jeśli nie wróci na wyznaczony termin i nie da znaku życia, mam ją otworzyć i poznać prawdę. Wrócił tydzień po terminie, wcześniej nie uprzedzając. Jestem tylko człowiekiem, a ludzka ciekawość jest przekleństwem. Otworzyłem ją i były tam informacje o nim- spojrzał na naszego gościa. – Nie mam wątpliwości, że to wasz brat. Przykro mi- powiedział już cicho. Spojrzałem na Dean’a. Na jego twarzy malował się ból. Nasi rodzice nie żyli, Iris została porwana, a my się dowiadujemy, że mamy przyrodniego brata.
- Dwa lata- powiedział Dean- Pieprzone dwa lata wiedziałeś i nic nam nie powiedziałeś?- Jim nawet nie próbował się bronić. Stał i słuchał.- Uważałem cię za przyjaciela, może nawet za ojca! A ty co? Nie powiedziałeś, że mamy brata! Nie wiem jak mogłem ci ufać- udał się w kierunku wyjścia.
- Dean…- odwrócił się i spiorunował mnie wzrokiem.
- Aktualnie mam do znalezienia moją siostrę. Pytanie teraz czy idziesz ze mną, czy zostajesz z nimi- wycelował palcem z blondyna.
- Dean, posłuchaj mnie…- prychnął.
- Jesteś naiwny, Sammy- powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami. Nie wiedziałem co mam robić. Biec za nim czy domagać się wyjaśnień od tej dwójki.
- Chyba mnie nie polubił- mruknął chłopak. Odwróciłem się do niego.
- Gadaj kim jesteś i czego chcesz- powiedziałem stanowczo.
- Mówiłem przecież, że jestem…
- Waszym bratem. Nie o to mi chodzi. Jak się nazywasz i czego tutaj szukasz- wyciągnął w moim kierunku rękę.
- Lucas John Smith- skrzywiłem się. Nosił drugie imię po naszym ojcu.
- Sam Teample. – z niechęcią podałem mu dłoń. – To po co przyjechałeś?
- Szukałem ojca, ale dowiedziałem się, że się spóźniłem- odwróciłem wzrok- przykro mi z jego powodu.
- Tak, mnie też. Po co go szukałeś? – wzruszył ramionami.
- Sprawy prywatne. – uniosłem brew, a on wywrócił oczami- Chcę zostać łowcą. – zaśmiałem się.
- Skoro tata nie wciągnął cię w ten biznes wcześniej niech tak pozostanie i teraz. Masz szanse na normalne życie. Nie marnuj tego.
- I tak nic mi już nie zostało. Chcę wam pomóc. Mogę poszukać z wami naszej siostry.
- Nie ma mowy…- zacząłem.
- No dobra- usłyszałem głos za swoimi plecami. Kiedy Dean wszedł z powrotem? – W miasteczku obok jest gniazdo wampirów, prawda Jim?- mężczyzna skinął głową.- Powiemy mu co i jak, weźmiemy go ze sobą i przetestujemy. Jeśli pokaże, że nadaje się na łowce i dalej będzie chciał to robić, proszę bardzo. A jeśli nie… To wróci tam skąd przyszedł. Umowa?
- To nie jest..
- Stoi- Lucas podał rękę Dean’owi. I jak ja wytrzymam z drugim takim samym charakterem jak Dean?
Luke
                                                  Iris
Obudziły mnie czyjeś kroki. Zaraz, kiedy ja zasnęłam? Ostatnie co pamiętam to słowa Harry’ego : „Powitajcie naszą nową siostrę i córkę demona”. Musiałam wtedy stracić przytomność. Córka demona? Jak to możliwe? Przecież moim ojcem jest w 100% John Teample, a matką Camille Teample. Co on wymyśla? Usłyszałam cichutkie pukanie.
- Proszę- w pokoju pojawiła się głowa Malcolm’a. Uśmiechnęłam się do niego, co on odwzajemnił. – O co chodzi?
- Na dole czeka Logan. Mam go wpuścić?- pokiwałam głową. Młody zniknął i pobiegł na dół. Usłyszałam wymianę zdań i kroki na schodach. Potem ponownie zapukano do moich drzwi.
- Proszę- do pokoju wszedł Logan. Uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Obudziłaś się na szczęście. Spałaś dobre pół doby- zaskoczona wyjrzałam za okno. Faktycznie, było już jasno.
- Co się wczoraj stało?- podszedł do okna.
- Niektórym zdarza się, że mdleją podczas rytuału przemiany. To nic takiego- patrzyłam na jego plecy.
- Jakiego rytuału przemiany? Proszę powiedz mi o co w tym wszystkim dokładnie chodzi – westchnął.
- W dzień twoich narodzin, demon przyszedł i napoił cię swoją krwią. Kiedy miałaś pięć lat zabił twoją matkę, prawda?- nie odpowiedziałam- Zrobił to, coś na kształt ofiary. Od zeszłego roku zbiera wszystkie swoje dzieci w tym miejscu i przemienia je w demony- moje źrenice powiększyły się. – Ty byłaś ostatnia.
- To niemożliwe. Kłamiesz. To nie może być prawda- kręciłam głową.
- Przykro mi, Iris. Powiedziałem ci prawdę. Teraz musisz ją przyswoić. – zamknęłam oczy. Czemu ja? Przecież jestem łowcą. Nie mogę być demonem. To musi być kłamstwo. Albo koszmar. Tak, obudź się, Iris. Proszę cię! – To nie jest wcale takie złe. Przyzwyczaisz się.
- Jest złe. Mój ojciec przez trzynaście lat polował na tego demona. Poświęcił bardzo dużo. I po co? Teraz jego córka jest także córką demona!- krzyknęłam i rzuciłam lampką nocną o ścianę.
- A więc pochodzisz z rodziny łowców?- zapytał. – Nie bój się, twój tata cię nie skrzywdzi. – odwróciłam wzrok.
- Mój tata nie żyje od roku.
- Przepraszam…- usłyszeliśmy pukanie i do pokoju wtargnął Harry.
- Logan, musimy jechać. – spojrzał na roztrzaskaną lampkę. – Nie ładnie niszczyć – prychnęłam. -Chodź już. Tobą zajmie się Zayn- odwrócił się i wyszedł. Logan spojrzał na mnie ze współczuciem i również opuścił pokój. Położyłam się i zastanawiałam co dalej. Faktycznie jestem demonem? Przypomniałam sobie o czarnej kredce w mojej kieszeni. Odsunęłam dywan i narysowałam klatkę na demona. Kiedy inne dzieci uczyły rysować się kwiatki, ja uczyłam się tego. Po paru minutach pułapka była gotowa. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do niej. Potem swobodnie wyszłam. Skoro na mnie nie działa nie mogę być demonem. Usłyszałam głos Zayn’a, Zaraz tu będzie. Szybko pułapkę przykryłam dywanem i czekałam. Stanęłam tuż przed nią. Kiedy mulat pojawił się w pokoju uśmiechnęłam się chytrze i pokazałam mu środkowy palec. Wkurzył się i ruszył w moim kierunku. Na moje szczęście utknął w klatce. Pokazałam mu język i ruszyłam do drzwi. Mam szansę na ucieczkę. Kiedy tylko wyszłam za próg natknęłam się na czyjąś klatkę piersiową. Spojrzałam do góry i napotkałam lodowate, niebieskie oczy i uśmiech rekina. Potem zapadła ciemność.
                                                        ***
Obudziłam się przykuta do krzesła. No nie, znowu?! W kącie stali Zayn i chłopak , który mnie ogłuszył.
- Harry by nie chciał…
- Nie obchodzi mnie Harry. Trzeba się tym zająć natychmiast. Tata by tego chciał. Nie sądzisz?
- Można to załatwić w normalny sposób, a nie…
- Zayn. Ona już drugi raz cię przechytrzyła. To ja się nią zajmę. Idź nadzorować tych matołów.- mulat westchnął i ruszył w kierunku drzwi. Spojrzał na mnie ze współczuciem. To dziwne. Zayn i współczucie. Kiedy wyszedł tamten zakluczył drzwi. Znów się wyszczerzył.
- Wypuść mnie- warknęłam. Zaśmiał się i podszedł do mnie. Zaczął całować moją szyję, a potem przygryzł płatek mojego ucha- Jesteś obrzydliwy.- zaśmiał się.
- Może i tak… Ale ty też masz coś obrzydliwego. I ja teraz wiem gdzie to jest- dotknął mojego biodra. Cholera, no tak! Przecież cały czas miałam tatuaż chroniący przed opętaniem. Dlatego nie jestem jeszcze demonem. – Wiedziałem, że masz coś do ukrycia od kąt zemdlałaś na wieczerzy.
- Podobno innym też się to zdarzyło.
- Kto ci takich głupot naopowiadał? Nawet ten dzieciak Malcolm ustał do końca. Jesteś pierwsza w historii.- Logan mnie okłamał. Ale dlaczego? Co chciał przez to osiągnąć? – Nie ważne. Musimy zaczynać.- krzesło na którym siedziałam zmieniał na pozycje leżącą. Wziął nóż i przeciął moje spodnie.
- Co ty wyprawiasz?- zapytałam.
- Usuwam to cholerstwo. – podszedł do kominka i wyciągnął z niego łom. Widać, że nagrzany. Skierował się do mnie i uklęknął koło mojego biodra. Pocałował je.- A tak w ogóle, to jestem Adam- i przyłożył metal do mojego tatuażu. Z mojego gardła wydobył się krzyk. On natomiast roześmiał się. Docisnął bardziej. Czułam jak wypala moją skórę. Krzyczałam głośniej. Ale nikt nie przybędzie na pomoc. Bo gdziekolwiek byliśmy, byliśmy sami. Ja i ten psychopata. Sami.
Adam
 ---------------------------
Witam. I jak, rozdział się podoba?  Myślałam, że bardziej rozpisze ostatnią scenę, ale nie miałam już siły. Co sądzicie o wydarzeniach do tego momentu? Historia wydaje się ciekawa? Nn pojawi się dopiero w pt, ponieważ dziś o 4 moja partnerka z wymiany wróciła do domu, a ja mam do nadrobienia z 10 sprawdzianów ( a do żadnego nic nie umiem). Proszę o komentarze i podawanie bloga dalej ;) 

3 komentarze:

  1. Super :D
    Kurde, nie mógł jej tego wypalić :(
    Ta historia jest straasznie fajna i wciąga :D
    Już nie mogę doczekać się nn :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny!
    Rozdział bardzo mi się podoba.
    Biedna Iris :(
    A ten Adam? To serio jakiś psychopata!
    Czekam na next.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. Super świetne . Jestem ciekawa co z nią teraz będzie. Czy chłopcy polubią NOWEGO brata. Ta historia tak mnie wciągnęła ze nie wiem ❤💕 czekam na nn i zapraszam do mnie :** 😍

    OdpowiedzUsuń