piątek, 15 maja 2015

Rozdział 3



Rozdział 3
                                             Iris



- Gdzie idziemy tatusiu? – zapytałam jako dziesięciolatka.
- To niespodzianka- z uśmiechem kroczył przez wielki parking ciągnąc mnie za sobą. Już po chwili znaleźliśmy się przed wielkim budynkiem. Moje oczy były rozmiarów piłeczek do ping ponga ,a usta były szeroko otwarte.
- Przecież to Unicornland*! – krzyknęłam podekscytowana.
- Wszystkiego najlepszego, kwiatuszku- pocałował mnie w czubek głowy.
- Obudź się!- ktoś krzyknął. Poczułam strumień zimnej wody na mojej twarzy. Prędko przeniosłam się do pozycji siedzącej.- Dobrze się spało?- zapytał z kpiną Zayn.
- Pieprzony skurwysyn…- mruknęłam pod nosem.
- A-a-a- pokręcił mi pi palcem przed nosem. – Więcej szacunku, koleżanko.  A jak nie to inaczej sobie pogadamy- prychnęłam.
- Wtedy w barze nie mogłeś sobie ze mną poradzić. Czemu teraz ma być inaczej?- uśmiechnęłam się. W jego oczach pojawił się gniew.
- Nie bądź taka cwana. Następnym razem już nie będę taki delikatny…
- Zayn! Możesz się pospieszyć? Harry się wkurzy jak nie przyjdziemy przed dziewiątą…- usłyszałam głos… jak mu tam? Louis’a? Chyba tak.
- Już idziemy!- odkrzyknął mulat- Rusz się- szarpnął mnie za ramię. Zeszliśmy na dół gdzie czekał na nas tamten chłopak.- A gdzie te matoły?
- Poszli już. Chyba się nas boją- zaśmiał się szatyn, a brunet dołączył do niego. Musieli mówić o Noah’u i Malcolm’ie. Nie wiem czemu są tacy wredni. Tamci dwaj wydawali się być w porządku. A no w sumie… Dean pewnie też by się z nich nabijał. „Bo mężczyzna powinien być twardy”. Chwycili mnie za nadgarstki i ruszyli przed siebie.
- Może trochę delikatniej, co?
- A może zamkniesz swoją jadaczkę, co?- przedrzeźnił mnie Zayn. Oj chyba nie przypadliśmy sobie do gustu. Gdzie jest Dean? Gdzie jest Sam? Już dawno powinni mnie znaleźć i ubić tych gnojków. Muszę stąd uciec, ale najpierw muszę pogadać z kimkolwiek i dowiedzieć się gdzie jestem.
- O co chodzi z tą wieczerzą?- zapytałam Louis’a.
- Zaraz się przekonasz- mruknął, a ja wywróciłam oczami. Też nie należy do milutkich. – Mogę cię zapewnić, że po wieczerzy twoje życie stanie się o wiele lepsze. – przez resztę drogi panowała cisza. Rozglądałam się po mieście. Wzdłuż jednej ulicy ciągnęły się domki mieszkalne. W pozostałej części mieściły się kościół, ratusz, coś co wygląda jak szkoła oraz potężny magazyn. Na środku miasta, koło ratusza mieściła się też wielka ściana, która była wysoka na jakieś 20 metrów. Znajdowało się na niej pełno napisów. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to lista. Sześćdziesiąt pięć nazwisk a obok nich daty. Oznaczały one zapewne kiedy dana osoba przybyła do obozu. Na pierwszej pozycji był Harry. Pojawił się tu w listopadzie. Następna osoba pojawiła się dopiero na początku bieżącego roku. Przez chwile zrobiło mi się go żal. To była sorga zima, a on spędził ją samotnie. A zresztą co ja będę się nim zamartwiać! To przez niego tutaj jestem. Uniosłam wzrok żeby popatrzeć na niebo. Było idealnie widać gwiazdy oraz księżyc.  Westchnęłam. Kiedy podczas podróży z moimi braćmi zatrzymywaliśmy się w motelach, a oni kładli się spać, ja wychodziłam i siadłam na zewnątrz, żeby podpatrywać gwiazdy. Potrafiłam tak siedzieć do wschodu słońca. Czasami zdarzyło mi się prowadzić dialog z rodzicami monolog do rodziców. Jeden jedyny raz przyłapał mnie na tym Sam. Nic nie powiedział, uśmiechnął się tylko i wrócił do pokoju. Ze wspominek wyrwał mnie męski głos.
- Czy to ta o której myślę? – zapytał niższy ode mnie niebieskooki szatyn.
-  We własnej osobie – odparł Louis. – Masz krew? – drugi skinął głową.
- Ojciec trochę się zdenerwował, że to nie Harry po nią przyjechał, ale oznajmiłem, że mamy mały problem z dziewczyną…- spojrzał się znacząco na mnie- I że Harry stara się tym zająć. Właśnie, a pro po niego… Szukał waszej dwójki.  Ja mogę odprowadzić blondynę.- byłam pewna, że chłopcy go wyśmieją i pójdą ze mną dalej, ale oni spojrzeli po sobie i przekazali mnie temu chłopakowi.
- Uważaj na nią. Jest sprytniejsza niż nam się wydaje. – dopóki tamta dwójka nie zniknęła za rogiem trzymał mnie mocno za ramię. Kiedy zniknęli z naszego pola widzenia poluźnił uścisk.
- Jestem Logan- powiedział z uśmiechem.- A ty? – prychnęłam.
- Podobno wiesz kim jestem.
- Wiem tylko, że chłopacy mieli przywieść pierwszą dziewczyną w historii miasta. To jak, przedstawisz się? – pierwszą dziewczyną w historii miasta? Faktycznie, nie zauważyłam nikogo mojej płci, ale że jestem jedyna?
- Iris- przypomniała mi się wcześniejsza zmianka o krwi.- Jesteście wampirami?- roześmiał się.
- Oczywiście, że nie. Skąd ci to przyszło… A no tak. Wspominaliśmy o krwi. Nie, to nic z tych rzeczy.. Powiedzmy. Jesteśmy kimś potężniejszym niż wampiry.
- Tak? W takim razie kim?- westchnął.
- Przykro mi, ale nie mogę ci powiedzieć. Jakby ktoś się dowiedział.. Z resztą za chwilkę wszystkiego się dowiesz. – spojrzałam na jego twarz. Zmarszczył brwi. – Co? Mam coś na twarzy?- uśmiechnęłam się.
- Czemu jesteś taki miły?
- Tak mnie wychowała ciocia. Kiedy trzeba udawać twardziela od siedmiu boleści muszę grać. Kiedy nikt nie patrzy jestem o taki. Mam nadzieję, że zachowasz to dla siebie.
- A jak nie?
- O cholera!- wykrzyknął- Nie miałbym życia. – weszliśmy do ratusza. Stało tu siedem wielkich stołów, na każdym pełno jedzenia. No proszą, czyżby to była ta wieczerza? Zgromadzeni przyglądali się jak kroczyłam z Loganem przez sam środek. – Masz już przydzielony domek?- szepnął.
- Tak. Z Noah’em i Malcolm’em.- pomyślał przez chwilę.
- Aaa już wiem z kim. – odwrócił się i zobaczył moich współlokatorów. Siedzieli najbardziej w kącie z sześcioma chłopakami (nawiasem mówiąc straszne z nich chuderlaki). -  Z nikim nie rozmawiaj. Porozmawiam się Harry’m żebym to ja stał się twoim opiekunem. Powinien mi zaufać w tej kwestii. Pamiętaj, że ze mną jesteś bezpieczna. – odprowadził mnie do stolika. Bezpieczna w tym miejscu, pod nadzorem chłopaka, którego znam od dziesięciu minut? Świetnie. Ale Logan mógł okazać się moją jedyną nadzieją.  Do pomieszczenia wtoczyła się elitka. Wszyscy powstali, poza mną oczywiście. Malcolm spojrzał na mnie przestraszony. Wyciągnął w moim kierunku rękę. Zaskoczyło mnie to. I tak jest popychadłem, a teraz jeszcze ryzykuje? Nie chciałam żeby miał przeze mnie kłopoty, więc wstałam. Noah uśmiechnął się ciepło do chłopca. Harry dotarł do stołu na środku i stanął na podwyższeniu.
- Witajcie na dzisiejszej wieczerzy. Mamy dzisiaj zaszczyt przyjąć naszą siostrę. Iris, mógłbym cię tutaj poprosić? – nie. Nie chciałam tam iść. Chciałam stąd uciec.
- Lepiej tam idź- szepnął Noah. Przełknęłam ślinę i dumnie pomaszerowałam do Harry’ego. Uśmiechnął się do mnie.
- To dziś nasza siostra w końcu zacznie prawdziwe życie. W końcu zacznie życie takie jak nasz ojciec chciał. – Liam podał mu jakiś wisior. W tym samym czasie wszyscy podnieśli identyczne. Harry zawiesił mi mój na szyi. Był to zwykły rzemyk a na nim coś suchego w kształcie kropli. Styles następnie podniósł złoty kielich. Wlał tam czerwoną substancję. Uniósł go nad głowę i coś wyszeptał. Co to za chora sekta? Podał mi naczynie. – Pij do dna, maleńka- szepnął. – Czas na ostateczne przeistoczenie!- wykrzyknął. Zapanowała cisza. Miałam ochotę rzucić w niego kielichem i uciec jak najdalej się da. Jednak nie miałabym zbytnich szans. Ponad sześćdziesiąt mężczyzn na drodze nie wróży nic dobrego. Westchnęłam. Będę tego żałować. Uniosłam kielich do ust i wypiłam zawartość do dna. Krew? I to nie sama. Miała jakiś dodatek, który piekł jak cholera. Ledwo się powstrzymywałam od krzyku. – Powitajmy Iris, naszą nową siostrę i córkę demona!
                                                   Dean
Otrzymaliśmy telefon od Jimmy’ego. Podobno coś ma. Nie chciał powiedzieć co konkretnego , bo „to nie na telefon”. Zajechaliśmy pod jego dom.
- Błagam żeby to było coś konkretnego – szepnąłem. Zapukaliśmy do drzwi. Otworzył nam Jim. Był jakiś zdenerwowany.- I co dla nas masz?- zapytałem.
- Idźcie do salonu- mruknął. Poszedłem jako pierwszy. Na kanapie siedział wysoki chłopak. Z metr dziewięćdziesiąt miał. Blond włosy, niebieskie oczy, wydawał się dziwnie znajomy…
- Kim jesteś?- zapytał Sam. Tamten wstał i podszedł do nas.
- Wygląda na to, że jestem waszym bratem.
Logan
* nazwa wymyślona; park rozrywki o tematyce jednorożców.
----------------------------
I jak się podoba? Teraz zacznie się  akcja.  Cieszycie się? Logan'a umieściłam w spisie bohaterów. Żeby nie było, nie zrobiłam z Zayn'a takiego dupka, przez ostatnie wydarzenia. Jego postać zaplanowałam zanim odszedł. Nn pojawi się za tydzień w sobotę, bardzo proszą każdego o komentarz i jak możecie to rozesłanie linka do bloga. Z góry dziękuję ;*

5 komentarzy:

  1. Wow, wow, wow
    Jestem w szoku.
    Dziecko demona!
    Iris tak bardzo ci współczuję. Jak oni mogli to zrobić!
    Logan wydaje się być nawet normalny i miły :) To słodkie.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny :D
    Jestem ciekawa co bd dalej, nic mi nawet nie przychodzi na myśl :D
    Już nie mogę się doczekać nn :D
    Dziękuję :* - Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest cudowny :) Powiem Ci że masz ogromny talent. Podoba mi się rozdział, a ciekawie wymyślona nazwa do tego parku rozrywki. Pozdrawiam xx
    http://secret-hill.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny. Ciekawa jestem czy to ze Iris jest teraz córką demona cos w niej zmieni. Czekam na następny. Proszę dodaj najszybciej 💕💝
    Nowy rozdział:
    http://lukehemmings-fanfiction.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń